Dziś byliśmy świadkami bardzo prestiżowego meczu, który wywołał niesamowite emocje. Rekordowa frekwencja już przed meczem kazała sądzić, że doping będzie bardzo głośny. To w zasadzie nie mogło nikogo dziwić. Lechia po 28 meczach wciąż znajduje się na pozycji lidera z kilkupunktową przewagą nad drugą Legią.
Mecz rozpoczęli piłkarze Lecha Poznań, którzy już w pierwszej minucie niemal doprowadzili swoją niedokładnością do znakomitej sytuacji dla Lechii. Gdyby nie faul piłkarza gospodarzy bylibyśmy świadkami sporego zagrożenia pod bramką Buricia. Sam początek spotkania był bardzo intensywni. Już od pierwszy minut dostawaliśmy jasne sygnały od piłkarzy obu drużyn, że dziś nikt nie dostawi nogi i będziemy świadkami prawdziwej piłkarskiej bitwy.
W ósmej minucie mogliśmy zobaczyć pierwszą żółtą kartkę po tym jak zawodnik Lecha powstrzymał nieczystym wślizgiem przyspieszającego zawodnika Lechii Gdańsk, ale Daniel Stefański, który prowadził dzisiejsze spotkanie zdecydował się nie pokazywać kartonika za to przewinienie.
Piłkę w siatce zobaczyliśmy po raz pierwszy w dziesiątej minucie. Błażej Augustyn przewrotką dośrodkował prosto na główkę Artura Sobiecha. Chwilę później Lechia mogła już prowadzić 2:0. Jednak Michał Mak minimalnie się pomylił trafiając w lewy słupek. W dwunastej minucie sędzia główny zdecydował się na pierwszą karę indywidualną. Ukarany został Augustyn, który kilka minut wcześniej asystował przy bramce swojego kolegi.
W pierwszym kwadransie Lechia wyglądała co najmniej bardzo dobrze. W ciągu tych piętnastu minut mogła zdobyć dwie bramki. Sama gra poszczególnych zawodników również wyglądała bardzo dobrze. Poza dobrą grą Lechii w oczy w dalszym ciągu bardzo rzucała się agresja w grze zawodników obu ekip. Fauli było niewiele mniej niż celnych podań.
W osiemnastej minucie byliśmy świadkami kolejnej świetnej okazji. Tym razem Lukas Haraslin próbował zdobyć bramkę oddając strzał na dalszy słupek po zejściu na prawą nogę. Słowakowi nie udało się zdobyć gola, ale za to kilka minut później udało mu się zdobyć żółtą kartkę. Wątpliwe jednak, że taka zdobycz była dla niego zadowalająca.
W okolicy trzydziestej minuty mieliśmy lepszy fragment Lecha Poznań, który zaczął dochodzić do głosu po znakomitym początku Lechii. Biało-Zieloni jednak znakomicie zachowywali się pod własnym polem karnym pozwalając jedynie na strzały zza szesnastki. Podczas jednej z prób przeprowadzenia szybkiej akcji faulu dopuścił się Patryk Lipski, za co został ukarany żółtą kartką. W tym momencie już trzech zawodników gospodarzy musiało uważać by nie otrzymać kolejnego kartonika.
W 35 minucie bardzo bliski zdobycia ładnej bramki był Kamil Jóźwiak. Gdyby jego strzał z dystansu byłby nieco lepiej wymierzony piłka mogłaby zdjąć pajęczynę z rogu bramki. W 39 minucie świetną okazję mógł mieć Mladenović, ale obrońca gości w ostatniej chwili zdołał wybić piłkę na rzut rożny.
Zaraz przed końcem pierwszej połowy Kolejorz mógł wyrównać. Po świetnej akcji z prawego skrzydła Robert Gumny wystawił piłkę niemal na pustą bramkę. Jedynie dobre ustawienie obrońców Lechii uratowało ją przed stratą bramki na 1:1.
W 44 minucie na boisku musiały wejść służby medyczne po tym jak po wejściu Vujadinovicia ucierpiał Patryk Lipski. Przez całą pierwszą połowę zawodnicy obu drużyn się nie oszczędzali i to wejście dobrze podsumowywało to jak wyglądały te trzy kwadranse.
Początek meczu zdecydowanie należał do Lechii Gdańsk. Bramka i słupek w pierwszych kilkunastu minutach pozwalały przypuszczać, że to będzie dobre spotkanie Biało-Zielonych. Jednak z czasem coraz więcej do powiedzenia mieli zawodnicy Lecha Poznań. Na szczęście dla gospodarzy obrońcom niemal zawsze udawało się nie dopuszczać do dobrych sytuacji. Piłkarze Kolejorza oddawali strzały przede wszystkim zza pola karnego. W podsumowaniu pierwszej połowy trzeba też jeszcze raz dodać, że było to spotkanie bardzo ostre. W ciągu 45 minut piłkarz obu drużyn faulowali aż 23 razy.
Drugą połowę zawodnicy Lechii rozpoczęli z korzystnym wynikiem, ale coraz lepsza gra Lecha z pewnością nie pozwalała na pewność u zawodników Stokowca. Zaledwie jednobramkowe prowadzenie po 45 minutach nigdy nie daje gwarancji zakończenia spotkania z kompletem punktów.
W 51 minucie po raz pierwszy karany żółtym kartonikiem został zawodnik Lecha Poznań. Za faul w pobliżu pola karnego karę indywidualną otrzymał Thomas Rogne. Niewiele brakowało, a kara byłaby nie tylko indywidualna. Po wykonaniu stałego fragmentu gry piłka uderzyła w spojenie bramki Buricia. Już drugi raz w tym meczu centymetry dzieliły nas od drugiej bramki dla Lechii.
W pierwszych minutach drugiej połowy ponownie nieco lepiej prezentowała się Lechia. Nie wyglądało to już tak dobrze jak po rozpoczęciu meczu. Dlatego też Stokowiec zdecydował się na pierwszą zmianę. Boisko opuścił Michał Mak, który mógł się w pierwszej połowie wpisać na listę strzelców. Jego miejsce zajął Konrad Michalak.
W 64 minucie dobrą sytuację miał Lukas Haraslin, ale pomylił się w polu karnym Lecha, który wciąż przegrywał jedną bramkę. Na niekorzystny wynik próbował reagować Dariusz Żuraw zdejmując Klupsia. Za niego na murawie zameldował się Maciej Makuszewski. Po kilku minutach trener Lecha zdecydował się na drugą zmianę. Tym razem Marchwiński zastąpił Jevticia.
Do siedemdziesiątej minuty Lechia prezentowała się bardzo dobrze przede wszystkim w obronie. Defensorzy Biało-Zielonych bardzo skutecznie zatrzymywali kolejne akcje gości. Kolejorz niemal nie miał do tej pory stuprocentowych sytuacji.
W 75 minucie Stokowiec zdecydował się na swoją drugą zmianę. Na boisku zameldował się kapitan Lechii Gdańsk, Flavio Paixao. Portugalczyk zastąpił Lukasa Haraslina. Po kilkuset sekundach i Żuraw zdecydował się na zmianę. Marcin Wasielewski zmienił Kamila Jóźwiaka.
W ostatnich minutach meczu obie drużyny próbowały zagrozić swojemu rywalowi. Jednak żadna z nich nie była w stanie wywalczyć sobie naprawdę dobrej sytuacji. Zawsze w decydującym momencie defensywie rywali udawało się zażegnać niebezpieczeństwo.
W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry boisko opuścił Artur Sobiech, który strzelił bramkę na 1:0. Piłkarz Lechii został zastąpiony przez Jakuba Araka. Chwilę po tym świetną sytuację wywalczyli sobie piłkarze Lecha Poznań. Od wyrównującej bramki dzieliło nas bardzo niewiele. Minęły sekundy, a znowu Lechia znalazła się w zagrożeniu. Świetną interwencją popisał się Dusan Kuciak.
W drugiej połowie żadna z drużyn nie przeważała. Był to dość wyrównany pojedynek. W drugich 45 minutach mieliśmy sporo fauli, ale to pierwsza połowa wyglądała na ostrzejszą. Jednak dla obu drużyn najważniejsza jest nie liczba fauli, a liczba bramek. Pod tym względem mieliśmy przewagę Lechii, co dla Gdańszczan jest świetnym wynikiem, ponieważ pozwala odskoczyć na sześć punktów od drugiego miejsca. Czy taka przewaga się utrzyma do kolejnej kolejki dowiemy się dopiero po tym jak swój mecz rozegra Legia Warszawa.
fot. pressfocus