Magazyn Premier League #12

    Pierwszy raz w historii bukmacherzy płacili za zwycięstwo Manchesteru United w stosunku 8:1. Nic dziwnego, bo różnica klas między oboma klubami z Manchesteru jest aż nadto widoczna. Pep Guardiola stworzył maszynę i pytanie – czy ktoś ją zatrzyma? 

    Cardiff 2:1 Brighton
    Spisywane na straty Cardiff City nie zamierza się poddawać. W tym meczu walijska drużyna mogła upatrywać drugiego zwycięstwa w tym sezonie, bo na ich teren zawitała ekipa, który wygrała tylko jeden wyjazdowy mecz z 20 możliwych. Jednak to Brighton objęło prowadzenie za sprawą świetnie grającego w powietrzu defensora Lewisa Dunka. Goście po tej bramce się cofnęli i przepłacili to straconym golem. Aczkolwiek prawdziwe kłopoty zaczęły się dla nich w 34. minucie, kiedy za zbyt gwałtowny wślizg z boiska został usunięty Dale Stephens. Wtedy przyjezdni z południa Anglii cofnęli się jeszcze bardziej i tylko odliczali minuty do końcowego gwizdka. Prawie się udało, no właśnie prawie, bo w ostatniej minucie Sol Bamba rozstrzygnął losy tej konfrontacji. Chris Hughton po meczu był wściekły, bo strzelec decydującego gola był na pozycji spalonej. Chociaż, nie zważając już na błąd sędziego, za taką grę jego drużynie nie należał się choćby jeden punkt.
    CIEKAWOSTKA: 2 – drugi raz w historii drużyna Neila Warnocka strzeliła zwycięską bramkę w doliczonym czasie gry. Poprzednio miało to miejsce w 2006 roku, kiedy Phil Jagielka trafił do siatki dla Sheffield United przeciwko Middlesbrough.

    Huddersfield 1:1 West Ham
    Terriery na fali entuzjazmu, związanego z pierwszym ligowym zwycięstwem w tym sezonie, ruszyły na ekipę Młotów od pierwszego gwizdka czego efektem było objęcie prowadzenia już po sześciu minutach gry. O ile jeszcze w pierwszej połowie gospodarze starali się podwyższyć wynik, to w drugiej cofnęli się do defensywy i oddali inicjatywę gościom. Takie nastawienie ma potem odzwierciedlenie w statystykach, bo od 22 spotkań nie potrafią trafić do siatki w jednym meczu więcej niż raz. Skoro West Ham dostał piłkę, to zaczął atakować. Goście byli jednak nieskuteczni. Szczególnie Felipe Anderson był tyle aktywny, co frustrujący. Bo choć Brazylijczyk wyrównał stan meczu, to im było bliżej bramki, tym bardziej szwankowała u niego dokładność. Przyjście Manuela Pellegriniego wciąż nie ustabilizowało drużyny ze wschodniego Londynu, bo choć efektownie wygrali tydzień temu z Burnley, to nie powtórzyli tego przeciwko zespołowi typowanemu do spadku. Od stycznia 2017 West Ham nie potrafi wygrać w lidze dwóch potyczek z rzędu. 
    CIEKAWOSTKA: 726 – Po tym jak ostatni gol strzelony przez Huddersifled został uznany za gola samobójczego, Alex Pritchard stał się pierwszym graczem Terrierów, który trafił do siatki w ligowym meczu u siebie pierwszy raz od 726 minut. Wcześniej zrobił to Tom Ince przeciwko Watfordowi jeszcze w kwietniu.

    Leicester 0:0 Burnley
    To był pierwszy mecz Leicester od tragicznego wypadku Vichaia Srivaddhanaprabhy. Nic dziwnego, że przed pierwszym gwizdkiem były liczne ceremonie, a na trybunach pojawili się byli trenerzy czy byli piłkarze Lisów. Zwykle, kiedy zagraniczny inwestor przejmuje klub, kończy się to źle dla kibiców. Wystarczy spojrzeć na przykłady Blackburn, Portsmouth, Charlton czy Blackpool. Jednak w tym przypadku społeczność Leicester pokochała swego właściciela. To pod jego wodzą klub awansował do Premier League, a potem wygrał tę ligę, w co nikt nie wierzył. Teraz Lisy nie są w czubie tabeli, ale i tak są stabilną drużyną środka tabeli. Co napisać o samym spotkaniu? Wynik zszedł na drugi plan, choć oczywiście oba kluby chciały wygrać. Gospodarze oddali 22 strzały, lecz nie potrafili umieścić futbolówki w siatce. To dosyć dziwne, bo wcześniej piłkarze Claude Puela trafili w każdym z 11 ligowych starć, a ich rywal w poprzednich trzech meczach stracił 13 goli i nie zachował czystego konta od pięciu meczów. Dlatego ten rezultat na pewno bardziej cieszy Seana Dyche'a. 
    CIEKAWOSTKA: 12 – tyle tysięcy mil pokonali samolotem w ubiegłym tygodniu gracze Leicester City, aby uczcić pamięć swego właściciela podczas pogrzebu w Bangkoku. 

    Newcastle 2:1 Bournemouth
    Sroki nareszcie wydostają się z bagna w jakim były po 10 kolejkach. Dwa ligowe zwycięstwa pozwalają ich kibicom spojrzeć z optymizmem na resztę sezonu. Z kolei Bournemouth, po świetnym początku rozgrywek, wciąż są na szóstym miejscu, ale to była ich druga porażka z rzędu, czyli tyle, ile zaliczyli we wcześniejszych 14 spotkaniach. Tym razem nie zagrali ze znaną sobie szybkością z przodu i zasłużenie musieli wracać z północy kraju na samo południe bez choćby jednego punktu. Natomiast w przypadku Newcastle warto pochylić się chwilę dłużej nad strzelcem obu bramek, Salomonem Rondonem. On jest "Plusem Kolejki" za ten weekend. 
    CIEKAWOSTKA: 2 – drugi raz Rondonowi udało się strzelić więcej niż jedną bramkę w meczu Premier League. Wcześniej udało mu się to w grudniu 2016, kiedy zdobył hat-tricka przeciwko Swansea.

    Southampton 1:1 Watford
    Wiele razy pisałem, że potencjał Southampton jest większy, niż wskazują na to wyniki, ale powoli jestem zmęczony tłumaczeniem Świętych. Ponownie zawiedli. Dwa zwycięstwa u siebie w lidze przez cały rok kalendarzowy, w tym żadnego w tym sezonie, tylko 18 bramek w 18 domowych meczach. Nie chcę wiedzieć jak bardzo sfrustrowani są ich fani, którzy zresztą po 615 minutach doczekali się gola z gry. Niewiele dała zmiana menadżera, dlatego Marka Hughesa umieściłem w "Minusie Kolejki". Natomiast w "Kontrowersji Kolejki" też możecie przeczytać o zdarzeniu z tej rywalizacji. Charlie Ausitn trafił na 2-0, lecz sędzia nie uznał tej bramki. Watford coraz mocniej cisnął i dopiął swego. 
    CIEKAWOSTKA: 391 – tyle dni na ligowe trafienie na własnym stadionie czekał Manolo Gabbiadini. 

    Crystal Palace 0:1 Tottenham
    Crystal Palace nie wygrywa, kiedy nie ma Wilfrieda Zahy. To się znowu potwierdziło. 13 razy bez Iworyjczyka i 13 raz trzeba pogodzić się z porażką. Tottenham nie zagrał nic wielkiego, lecz ekipa Mauricio Pochettino kolejny raz zaimponowała wyrachowaniem. Bramkę w drugiej połowie zdobył ten, który był krytykowany za spowodowanie dwóch rzutów karnych w poprzedniej serii gier, czyli Juan Foyth. Młody defensor został w pomeczowej wypowiedzi pochwalony przez swego trenera za charakter. Na dobre słowa zasługuje też Hugo Lloris. W końcówce meczu Orły przycisnęły w celu wyrównania meczu, lecz francuski bramkarz znakomicie spisał się przy strzałach Androsa Townsenda i Alexandra Sorlotha. To siódme spotkanie Crystal Palace bez zwycięstwa i od strefy spadkowej dzieli ich już tylko lepsza różnica bramek. 
    CIEKAWOSTKA: 1:0 – wszystkie pięć ostatnich ligowych potyczek przeciwko Crystal Palace, Tottenham wygrał 1-0. To pierwsza taka seria identycznych wyników w historii rozgrywek. 

    Liverpool 2:0 Fulham
    14 – to z pewnością liczba tego meczu. W 14 sekund wszyscy związani z Fulham przenieśli się z nieba do piekła. Sędzia liniowy niesłusznie podniósł chorągiewkę po celnej główce Aleksandra Mitrovicia, Alisson szybko wznowił grę podając do Alexandra-Arnolda, ten zagrał do Mohameda Salaha i zamiast 1-0 dla Fulham, mieliśmy 1-0 dla Liverpoolu. Wydawało się, że goście głęboko się cofną w obawie przed ofensywą The Reds, lecz oni nie bali się zaatakować i w pierwszej połowie stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji. Jednak, po tym jak skrzywdził ich sędzia, w drugiej połowie zeszło z nich powietrze, a po golu Xhedrana Shaqiriego na 2-0 czekali już tylko na końcowy gwizdek arbitra. 
    CIEKAWOSTKA: 9 – Liverpool pod wodzą Jurgena Kloppa wygrał wszystkie dziewięć spotkań przeciwko beniaminkom. Bilans bramkowy: 27-3.

    Chelsea 0:0 Everton
    Mauricio Sarri stał się pierwszym trenerem w erze Premier League, który nie przegrał żadnego ze swoich pierwszych 12 meczów, lecz włoski szkoleniowiec po meczu nie był zbytnio zachwycony: "życzyłbym sobie, aby moi zawodnicy inaczej podchodzili do rywalizacji. Za wolno rozgrywaliśmy piłkę, dzięki czemu rywalowi było łatwiej się bronić." Chelsea nie strzeliła gola, choć szans nie brakowało. Jednak albo brakowało dokładności, albo na drodze zawodników The Blues stawał świetnie dysponowany Jordan Pickford. Do czystego konta cegiełkę dołożył też Yerry Miny dla którego było to pierwsze 90 minut w angielskiej ekstraklasie i spisywał się naprawdę dobrze. W ten sposób The Toffees mają na koncie tylko jedną porażkę w ostatnich sześciu kolejkach i Marco Silva zbiera coraz więcej pochwał za budowę Evertonu.
    CIEKAWOSTKA: 24 – to już 24 z rzędu wizyta Evertonu na Stamford Bridge, kiedy nie potrafią wywieźć stamtąd trzech oczek. 

    Arsenal 1:1 Wolverhampton
    Wolverhampton ponownie dał się we znaki zespołowi z czołówki. Wcześniej urwał punkty obu klubom z Manchesteru, a tydzień temu pechowo przegrał z Tottenhamem 2:3. Tym razem przyjechali bez kompleksów na Emirates i już w 13. minucie objęli prowadzenie. Mogli je podwyższyć jeszcze przed przerwą, ale swoich kolegów ratował dwukrotnie Bernd Leno. The Gunners obudzili się, znowu, po przerwie. Znowu, bo trudno w to uwierzyć, lecz obok Cardiff City, są drużyną, która nie prowadziła jeszcze po pierwszej połowie. W drugiej części meczu zaatakowali, lecz tym samym narazili się na kontry. Szczęśliwie w 86. minucie wyrównali, kiedy dośrodkowanie Henrikha Mkhitaryana minęło wszystkich graczy i wpadło do siatki obok zaskoczonego Rui Patricio. Po zdobyciu wyrównującej bramki Arsenal posłał jeszcze więcej zawodników do przodu i to Wilki miały więcej okazji do przechylenia szali na swoją korzyść, ale niezwykle szybki Adama Traore przegrał pojedynek sam na sam z Leno, a Morgan Gibbs-White uderzył w poprzeczkę. Arsenal zremisował trzeci meczu z rzędu i może mieć niedosyt, natomiast choć Wilki nie wygrały żadnego z ostatnich czterech meczów, to Nuno Espirito Santo słusznie był w dobrym humorze podczas pomeczowego wywiadu, po tym jak jego podopieczni napędzili stracha ekipie z czuba tabeli.
    CIEKAWOSTKA: 31.01.2017 – wtedy ostatni raz przed tym meczem Arsenal stracił punkty u siebie z zespołem spoza TOP6. Watford wygrał wówczas na Emirates 2:1. 

    Manchester City 3:1 Manchester United
    Jose Mourinho tłumaczył swoich zawodników zmęczeniem po ostatnim wyjeździe do Turynu. Jego zdaniem bramki Man City strzelało po błędach wynikających właśnie ze zmęczenia. Portugalczyk może szukać wymówek jakich chce, ale nie zmieni jednego – wygrała po prostu lepsza drużyna. 30 sekund po wejściu Romelu Lukaku, Belg wywalczył rzut karny przy wyniku 0-2 i po golu z wapna Anthony'ego Martiala pojawiła się nadzieja na dobry wynik, lecz tak naprawdę cały czas było widać kto ma kontrolę nad meczem. Brakowało Paula Pogby, lecz wątpliwe, aby nawet z nim w składzie United potrafiło coś ugrać. Kiedy zespół z niebieskiej części Manchesteru wygrywa z kim chce i jak chce, Czerwone Diabły mają słaby sezon – po raz pierwszy od 1977 roku po 12 kolejkach mają ujemny bilans bramkowy, po raz pierwszy od 28 lat przegrali cztery mecze z pierwszych 12 i stracili ponad 20 bramek pierwszy raz od ponad pół wieku. Mają tylko jedno czyste konto w tym sezonie i tylko Fulham jest gorsze. Natomiast patrząc na drużynę Pepa Guardioli można się zastanowić – czy ona w ogóle ma jakieś słabe punkty? Czy jest śmiałek, który ich wyprzedzi w tabeli? Liverpool wygląda znakomicie, lecz to i tak może być za mało na bezbłędną ekipę The Citizens. 
    CIEKAWOSTKA: 8 – Sergio Aguero ma już osiem ligowych trafień przeciwko United. W derbach Manchesteru równie często drogę do siatki znajdował Wayne Rooney, a więcej goli przeciwko Czerwonym Diabłom strzelił tylko Alan Shearer (10). 

    >Obserwuj autora na Twitterze<

    PLUS KOLEJKI: Salomon Rondon
    Napastnik z Wenezueli nareszcie trafił dla Srok i to dwa razy. Wszyscy na St James' Park zdają sobie sprawę, że jego forma może być kluczowa w kontekście spokojnego utrzymania. Był to jego pierwszy gol od 10 spotkań, kiedy to w kwietniu, jeszcze w barwach WBA, trafił przeciwko Liverpoolowi. Na początku sezonu wchodził z ławki, był ściągany przed końcem meczu lub w ogóle nie pojawiał się na boisku, a teraz drugi raz odegrał ważną rolę przez pełne 90 minut. Wypożyczony z West Bromu napastnik nie wygląda już na ociężałego napastnika, widać, że popracował nad formą fizyczną. Ma to też odzwierciedlenie w liczbach, bo choć osiem razy uderzał na bramkę Asmira Begovicia, to trzeba podkreślić, że brał też udział w grze. Zanotował najwięcej kontaktów z piłką ze wszystkich graczy Newcastle. Kolejne bramki wydają się być kwestią czasu. 

    MINUS KOLEJKI: Mark Hughes
    Mark Hughes uratował w zeszłym sezonie Southampton przed spadkiem i nawet można mu zapomnieć, że zrobił to w kiepskim stylu, gdyby bieżącą kampanię rozpoczął lepiej. Tymczasem liczby są szokujące: wygrał tylko trzy z 20 ligowych meczów, po raz pierwszy w historii klubu nie udało się wygrać żadnego z pierwszych sześciu domowych meczów, bramka Gabbiadiniego była pierwszą z otwartej gry na własnym stadionie od połowy września. Święci nie są w strefie spadkowej tylko dlatego, że mają lepszy bilans bramkowy od Cardiff City. Jeśli Hughes utrzyma posadę, będzie to naprawdę zdumiewające. Za dwa tygodnie wyjazd do Fulham. Slavisa Jokanović również drży o pracę, dlatego dla obu trenerów będzie to jak finał Ligi Mistrzów. 

    KONTROWERSJA KOLEJKI: Wywiad Charliego Austina
    "Sędzia zabrał nam dwa punkty. Zamiast mieć spokojny wynik 2-0 i w lepszych humorach przygotowywać się do ważnego starcia z Fulham, my jesteśmy okradzeni z bramki i mecz kończy się 1-1" – grzmiał podczas wywiadu Charlie Austin. Jego bramka nie została uznana, gdyż sędzia, niesłusznie, uznał, że Maya Yoshida absorbował uwagę bramkarza. Tylko, że napastnik Świętych zapomniał, że chwilę wcześniej arbiter pomylił się na ich korzyść, kiedy nie odgwizdał ewidentnego rzutu karnego dla Watfordu po faulu Ryana Bertranda na Nathanielu Chalobahu. 

    "11" KOLEJKI: Pickford – Yedlin, Foyth, Stones, Robertson – Bernardo Silva, Gana, David Silva – Cavaleiro, Rondon, Salah.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.