O piłce z przekąsem…czyli jak co środę Paweł Sepioło #12

    Już za chwilę zacznie się jedno z najważniejszych „90 minut” w życiu każdego piłkarza. Tymczasem największe osobistości jak: C. Ronaldo, Messi, Buffon, czy Neymar nie wyjdą dzisiaj na boisko. Siedzą wygodnie na fotelach, nawet nie przebrani w stroje sportowe. W ogóle nie protestują, bo wiedzą, że już nic więcej zrobić nie mogą. Wszystko zależy teraz po połowie od internautów i wybranych dziennikarzy oraz trenerów i kapitanów reprezentacji. Oczywiście, mowa tu nie o meczu o największe trofea, a nieco innym „meczu”, który tego wieczora każda z futbolowych gwiazd musi rozegrać sama.

    Za nami gala FIFA Awards 2017, którą tym razem gościł Londyn. Wpisuje się ona w te nieliczne momenty kiedy rywalizujący między sobą piłkarze stają się jedną wielką rodziną. Stan ten świetnie oddaje poniższe zdjęcie jakie wypłynęło do sieci zaraz po zakończeniu uroczystości.

    blank

     Źródło: http://www.telegraph.co.uk

    Było sielsko i anielsko, ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wyciągnęli kilka smaczków z przekąsem. Co jak co, ale tego typu imprezy również pokazują, w którym kierunki rozwija się piłka nożna i jakie tendencje panują w tym środowisku. Zapraszam do lektury kilku przemyśleń i wniosków po FIFA Awards 2017.

     

    1. Cristiano Ronaldo, czyli kolos na glinianych nogach?

    Chyba nikt nie miał wątpliwości kto zgarnie nagrodę dla najlepszego piłkarza 2017 roku. Oczywiście, Portugalczyk dokonał tego drugi raz z rzędu pokonując swojego odwiecznego rywala Lionela Messiego. Tryumf w Lidze Mistrzów, La Lidze, Superpucharze Europy oraz wysokie miejsca w rozmaitych klasyfikacjach strzelców – to tylko dowody potwierdzające wielkość tego gościa. Ostatni rok pokazał, że zwycięstwa nie przychodzą tylko poprzez doprowadzenie swojej formy do perfekcji, ale także pokorę i racjonalne myślenie. Tutaj, we współpracy z Zinedine Zidanem, CR7 poczynił ogromne postępy, z pozoru odpuszczając, ale tylko po to, aby wrócić jeszcze mocniejszym. Jednak sezon 2017/18 rozpoczął z małą zadyszką. Praktycznie od zaraz „na własną prośbę” wysłał się trybuny na czas kilku meczów ze względu na niesportowe zachowanie wobec sędziego. Od tej pory nie potrafi wskoczyć na odpowiednie tory. Czyżby standardowa obniżka formy, czy to już wiek i nadmierna eksploatacja? Czy już niedługo będziemy oglądać Portugalczyka, który pokonany słaniać się będzie na (glinianych) nogach?

    1. Gianlugi Buffon, czyli kolejny „przypadek Benjamina Buttona”?

    Bramkarz Juventusu Turyn jest niczym wino, nie to z marketu, ale z najlepszych europejskich winnic. Choć oficjalnie to jego ostatni rok na piłkarskich boiskach, wyróżnienie go w „jedenastce” roku 2017 nie traktujemy w żaden sposób jako laurkę. Jak na swój wiek Włoch ma niesamowity refleks, koordynację i co ciekawe, głód zwycięstw. Zupełnie tak jakbym z każdym sezonem Buffon stawał się coraz to młodszy. Klasa, klasa i jeszcze raz klasa. Wojtek Szczęsny nie mógł wymarzyć sobie lepszego mentora.

    1. Andres Iniesta, czyli gość z dożywotnią wejściówką do elity?

    Ciężko sobie wyobrazić FC Barcelonę bez mikrego Hiszpana w składzie. Długi czas był niedoceniany chowając się w cieniu Ronaldinho, Xaviego, czy w końcu Messiego. Nigdy nie stanowił o losie drużyny, choć kilka razy ratował Blaugranę z tarapatów. Nawet niejednokrotnie zakładał opaskę kapitana, ale liderem był tylko wtedy kiedy nikogo innego wśród chętnych nie było. Złośliwi mówią, że golem w finale Mistrzostw Świata w 2010 roku zapewnił sobie dożywotnią wejściówkę do elity najlepszych z najlepszych. Nawet wstrzymując się od emocjonalnych komentarzy, jego obecność w światowej jedenastce zastanawia. Być może jest to nagroda za długie lata bycia „tym drugim”.

    1. Drewniany Olivier Giroud, czyli najbardziej znany „skorpion” 2017 roku?

    Można mieć wiele zarzutów pod adresem francuskiego napastnika, ale jedno trzeba mu oddać, ma niebywałą łatwość do zdobywania goli o nieprzeciętnej urodzie. Tego z meczu przeciwko Crystal Palace okrzyknięto najładniejszą bramką roku 2017. Co ciekawe, było to również najszybciej zdobyte trafienie wśród nominowanych, bo Giroud zaprezentował „skorpiona” pierwszy dzień po Sylwestrze. Czyżby coś go zainspirowało poprzedniej nocy?

    1. Zinedine Zidane, czyli madrycki król Midas?

    Popularny „Zizou” wszedł do gry jako trener I drużyny Realu Madryt zaraz na początku roku 2016. Jego postawa, decyzje, kontakt z działaczami, a przede wszystkich z zawodnikami klubu wyglądały tak, jakby robił to od dawna. Poniekąd mógł czuć się jak u siebie, w końcu w stolicy Hiszpanii spędził już ponad dekadę, ale chyba nikt nie spodziewał się tak dobrego, mało, tak genialnego początku! W sześć miesięcy wygrał Ligę Mistrzów, a w osiemnaście ponowił tryumf stając się pierwszym menedżerem po 1992 roku, który obronił ten tytuł. Do tego dorzucić można mistrzostwo La Liga oraz Superpuchar Europy. Jednak to co najbardziej mnie imponuje, to sposób w jaki znalazł wspólny język z kluczowymi graczami. Wspomniany C. Ronaldo dał się dobrowolnie posadzić na ławkę rezerwowych. WOW! To nie przypadek, a starannie dopracowana wizja drogi do zwycięstw. Wszystko czego się dotknie zamienia w złoto? Czas pokaże.

    To wszystko już za nami. Teraz na dobre rozkręca się nowy sezon, nowe rozgrywki, nowe wyzwania. Coraz to nowe twarze pojawiają się na horyzoncie. Czy już za niespełna 365 dni dowiemy się, że ktoś zdetronizował CR7 lub Messiego? Czy nadal będziemy świadkami nieprzerwanej dominacji tych dwóch fenomenów? A może wyjaśni się kto w końcu zajmie „dożywotnie” miejsce Iniesty? Oczywiście, można nie traktować tego plebiscytu poważnie i powiedzieć w duchu: „Boisko i tak zweryfikuje te nagrody”. Pełna zgoda! Jednakże dziś taki jest kierunek futbolu, takie są tendencje. Bez względu czy traktujemy je całkiem poważnie, czy z lekkim przekąsem…

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.