O piłce z przekąsem…czyli jak co środę Paweł Sepioło #9

    Tak jak plaża jest potrzebna morzu, a drożdże niezbędne dla ciasta, tak kibice zależni są od piłkarzy, a piłkarze od kibiców. Ta wzajemna relacja wymaga życia w pełnej symbiozie, jednakże jak w każdym związku pojawiają się zgrzyty i tarcia. Dopóki przyświeca wszystkim wspólny cel można przejść nad pewnymi drażliwymi kwestami, ale jeśli nie ma zgody i kompromisu to od miłości do nienawiści bliska droga.

    Sytuacja z ubiegłego weekendu muszę przyznać dała mi wiele do myślenia. Sądzę, że wiecie o czym mowa. Chodzi tu o kibiców Legii Warszawa, którzy w skandaliczny sposób potraktowali zawodników wracających na tarczy z Poznania. Abstrahując od formy prezentowanej przez Legionistów, wymiar „kary” jaką zafundowali poirytowani fani był delikatnie mówiąc nie adekwatny do sytuacji. Na boisku jak i poza nim wielokrotnie mogliśmy być świadkami, gdy w ruch idą już nie tylko słowa, a rękoczyny. Są jednak pewne zasady, które wpisują się w piłkarski etos bez względu na kraj, rozgrywki, czy klub. Tak było całkiem niedawno w przypadku Cristiano Ronaldo, który naruszył nietykalność cielesną arbitra, po czym został słusznie ukarany. Tak też dzieje się za każdym razem, gdy piłkarz obraża sędziego lub gdy trener, czy rezerwowy zachowuje się zbyt agresywnie przy linii bocznej. Tutaj nikt nie dyskutuje nad zasadnością wyciągniętych wobec prowodyra konsekwencji. Niestety weekendowy incydent co prawda spotkał się z falą krytyki w Internecie, ale nie został stanowczo potępiony przez włodarzy warszawskiego klubu. Niejako usprawiedliwieniem dla zarządu może być niechęć wchodzenia na wojenną ścieżkę z najbardziej zagorzałymi kibicami. Jednak co jeśli nagle tego typu zachowania znajdą swoich naśladowców w innych częściach Polski…

    Mnie osobiście to zdarzenie zasmuca jeszcze z innych powodów. Pierwszym jest, że cała inicjatywa wypłynęła z tego samego środowiska, które w europejskim futbolu stało się symbolem walki z upolitycznieniem struktur i dyskryminacją „biednych zaściankowych” drużyn zaplecza UCL i LE. Dodatkowo, to fani Legii wzięli na siebie edukację i odkłamywanie historii. Oprawa na temat II Wojny Światowej odbiła się głośnym echem i podrażniła naszych zachodnich sąsiadów. Szkoda, że teraz ci sami będą mogli podważyć wiarygodność autorów ze względu na brak spójności na linii kibice – piłkarze. Po drugie, ucierpią na tym „zwykli” fani. Zaryzykuję tezę, że każdy z nas ma coś z kibica. Czy jesteś typem „kanapowca”, który siedzi w jednej ręce trzymając pilot, a drugą drapiąc się po brzuchu , czy wolisz wyskoczyć z kumplami do baru na meczyk przy piwku, czy na godzinę przed spotkaniem ubrany w szalik stoisz w kolejce, aby wejść na stadion – łączy nas jedno, niezaspokojona potrzeba piłki nożnej. Takie akcje jak ta sprzed kilku dni mogą mocno zachwiać tą sielanką, gdzie kiedy chcesz to sięgasz po futbol. Nie jestem w stanie tego przewidzieć, ale domyślam się, że już trwają rozmowy w różnych ośrodkach sportowych w kraju nad poprawą bezpieczeństwa i niejako ograniczeniem, bądź izolacją spotkań z widzami. Może nieco przesadzam, bo zachowanie warszawskich kibiców było ewenementem, ale był to o jeden raz za dużo. Nie podnosi się ręki na tego, dzięki któremu masz to za czym tak tęsknisz. Zawsze gdy widzę te obrazki, na których po zdobytej bramce strzelec wpada w ramiona kibiców, serducho rośnie i chce się więcej, więcej i więcej. Wzorem relacji piłkarz – kibic jest dla mnie kontakt Gianlugi Buffona z fanami Juventusu. Pamiętam jak po finale Ligi Mistrzów, nota bene przegranym 1:4 z Realem Madryt, przez kilkadziesiąt minut obchodził boisko i dziękował brawami za doping oraz wsparcie. Co ciekawe, czciciele Starej Damy mieli prawo wyrazić po porażce swoją dezaprobatę, a mimo to zachowali klasę. Byli wdzięczni za walkę, oddanie i wspaniałe widowisko. Bo czym różni się zawód kopacza piłki od kopacza rowów? OK, nikt nie ogląda przez osiem godzin jak idą prace terenowe, choć znamy to z doświadczenia, „że jeden robi reszta patrzy”.

    Nie namawiam, by unikać krytyki i jej nie wyrażać, ale prawda jest taka, że każdy z nas musi mieć w staraniu, aby wzajemnie szanować tego, który na boisku i tego który na trybunach. Możemy nawet się nie lubić, ale wzajemnie się potrzebujemy. Z tym nie ma co dyskutować

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.