Polacy po słabym meczu pokonali Łotwę 2:0. To kolejne trzy punkty Biało-czerwonych w eliminacjach mistrzostw Europy. Zwycięzców nikt nie sądzi. My jedynie oceniamy w skali szkolnej.
Wojciech Szczęsny (5) – chciałoby się powiedzieć, że w takim meczu nie powinien mieć nic do roboty. A jednak – musiał się sporo napracować i co najważniejsze: był bezbłędny w niedzielnym spotkaniu.
Tomasz Kędziora (2) – niestety dobry występ przeciwko Austrii się nie powtórzył. Brak skutecznej gry do przodu jeszcze można wybaczyć i zrzucić na karb małego doświadczenia. Ale objeżdżania przez Łotyszy? To nie wytłumaczalne. Poza tym powinien na początku obejrzeć jedną, a może i nawet dwie żółte kartki.
Kamil Glik (4) – raz uratował skórę kolegom, gdy zablokował rywala będącego już sam na sam ze Szczęsnym. No i dołożył bramkę, to dodatkowo podnosi ocenę.
Michał Pazdan (3+) – niczym szczególnym się nie wyróżnił. Kilka udanych przechwytów, starał się robić to co kiedyś – gdy Glik zostawał bardziej z tyłu, on sam czyścił w kole środkowym boiska. Częściej udawało się to z lepszym niż gorszym skutkiem.
Arkadiusz Reca (2) – redaktor naczelny stawia połówkę Wyborowej za wskazanie z nagraniem jednego dokładnego zagrania do przodu, które napędziło atak Polaków. Bardzo niedokładny, niechlujny w swoich zagraniach. Można powiedzieć, że asysta przy bramce Lewandowskiego to był przypadek. Dobrze, że chociaż tyle mu się udało.
Grzegorz Krychowiak (3-) – zanotował jedno doskonałe podanie do Lewandowskiego, ale miał też sporo niepotrzebnych strat, często był spóźniony. Nie powalił, choć na tle Klicha i tak wyglądał lepiej.
Mateusz Klich (2) – przeszedł obok tego meczu. Popełniał głupie błędy, łatwo tracił piłkę, był bezproduktywny w ofensywie. Czasem zagrał na jeden kontakt, ale tylko do boku albo do tyłu. Zdecydowanie gorszy występ niż w Wiedniu.
Kamil Groscki (3+) – szarpał, walczył w swoim stylu, ale często bez efektów. Mógł zaskoczyć Steinborsa, jego strzał przy bliższym słupku to był niezły pomysł, ale bramkarz Arki Gdynia notował nie takie interwencje w swojej karierze.
Piotr Zieliński (2+) – szkoda, że trener Brzęczek wpuścił go dopiero na drugą połowę… podobno zagrał w pierwszej części gry, w drugiej było go widać tylko czasami. Trzeba sobie powiedzieć otwarcie. Zieliński to piłkarz, który nie jest tej kadrze niezbędny. Prawdopodobnie więcej celnych dośrodkowań w tym meczu miał Reca. Zagra dobrze w średnio co piątym spotkaniu, ale wciąż ma wielu fan boyów, również wśród dziennikarzy.
Krzysztof Piątek (4) – nie można mu odebrać tego, że szukał swoich pozycji i udawało mu się je znaleźć. Oddał też doskonały strzał, który cudem obronił Steinbors. Szkoda, że po ominięciu Łotysza w jednej z sytuacji, zdecydował się na strzał z ostrego kąta, a nie wyłożył piłkę Błaszczykowskiemu.
Robert Lewandowski (5) – przełamał się. To bardzo istotna kwestia. Ranga rywala nie ma tu najmniejszego znaczenia. Zdobył gola, trafił w słupek, brał na siebie ciężar rozgrywania. Bardzo dobry mecz naszego kapitana.
Jakub Błaszczykowski (3+) – wszedł, ale nie odmienił znacząco gry polskiego zespołu. Nie zabrakło jednak w jego poczynaniach walki i serca do gry, które jednak nie mogą być wyznacznikiem oceny występu piłkarza o takiej klasie jak Kuba.
Przemysław Frankowski – grał za krótko, by go ocenić, ale na litość boską, jak można było uderzyć prosto w Steinborsa z bliska, gdy miało się pół bramki odsłonięte?
Arkadiusz Milik – on zdecydowanie grał za krótko by go ocenić.
Polska jako jedyna w grupie G zanotowała komplet zwycięstw i lideruje tabeli. W kolejnym meczu, 7 czerwca, podopieczni trenera Jerzego Brzęczka udadzą się na kolejny mecz wyjazdowy – tym razem z Macedonią Północną.
fot. pressfocus