Górnik Zabrze przegrał z Wisłą Kraków w meczu 34. kolejki polskiej ekstraklasy. Dwie bramki dla „Białej Gwiazdy” zdobył Marko Kolar, a gospodarze odpowiedzieli trafieniem Jesusa Jimeneza. Górnicy nie wygrali piątego meczu z rzędu i wciąż nie są pewni utrzymania.
– Gramy kolejne mecze i kolejne chcemy wygrywać. W żadne symulacje punktowe się nie bawimy, bo od nich nie przybywa punktów – mówił na konferencji przedmeczowej Marcin Brosz. Górnik przed rozpoczęciem tego spotkania miał na swoim koncie 40 oczek i zwycięstwo gwarantowało mu już pewne utrzymanie. Cel ten w poprzedniej kolejce osiągnęła z kolei Wisła Kraków, która zremisowała 1:1 ze Śląskiem Wrocław.
Ostatnie mecze zabrzan mogą napawać optymizmem fanów gospodarzy. Wygrali cztery spotkania rzędu, a ostatnie bardzo efektownie, gdy zaaplikowali Zagłębiu Sosnowiec aż cztery gole i nie dali sobie wbić żadnego. A jeśli już mowa o magicznej liczbie cztery: Wisła po raz ostatni wygrała z Legią Warszawa – 31 marca padł wynik 4:0.
Przed spotkaniem za faworyta uchodzili górnicy. Ostatnie zwycięstwa pozwoliły im zniwelować stratę do wiślaków do trzech punktów, a także ich skład jest mniej eksperymentalny od tego, na który musiał desygnować Maciej Stolarczyk.
Od początku lepiej spisywali się zawodnicy Marcina Brosza, ale zagrożenie stwarzali poprzez strzały z dystansu. Najpierw próbę Igora Angulo złapał Mateusz Lis, a potem odbił mocną bombę Valeriana Gvilii. Po pierwszym kwadransie z oddali spróbował swoich sił Sławomir Peszko. Piłka trafiła po drodze w głowę jednego z rywali i mogła zaskoczyć Martina Chudego, jednak Słowak popisał się niebywałym refleksem i zdołał zatrzymać piłkę przed linią bramkową, by po chwili zablokować dobitkę Patryka Plewki.
W 21. minucie Wisła powinna w końcu wyjść na prowadzenie. Do długiego podania przed linią końcową dobiegł Marko Kolar, wycofał do Krzysztofa Drzazgi, który mógł zapytać bramkarza w który uderzyć róg, a zamiast tego kopnął w środek – prosto w ręce Chudego.
W 33. minucie krakowianom udało się wywalczyć rzut karny. Kamil Zapolnik wycofał piłkę do własnego bramkarza, tego jednak uprzedził Kolar i Słowak trącił Chorwata powodując jego upadek. Sędzia Gil nie miał wątpliwości i wskazał na „wapno”. Sam poszkodowany okazał się skutecznym egzekutorem, choć golkiper Górnika miał już futbolówkę na rękach.
Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było długo czekać. Szymon Żurkowski podał prostopadle do Angulo, ten uderzył po ziemi, stopą odbił Lis, ale na tyle niefortunnie, że do „pustaka” wpakował piłkę Jesus Jimenez. Jeszcze przed przerwą Zapolnik, po tym jak minął Łukasza Burligę, zagrał wzdłuż bramki, ale nikt nie zamknął akcji strzałem i do przerwy wynik nie uległ już zmianie.
Po przerwie bardzo szybko prowadzenie odzyskali goście. Kolar zagrał do Vukana Savićevića, Czarnogórzec odegrał mu bez przyjęcia w pole karne, a Chorwat z łatwością przełożył Daniego Suareza i z bliska trafił do siatki.
W miarę upływu czasu tempo było coraz wolniejsze, a piłkarze Górnika zyskiwali przewagę, jednak nie przynosiła ona żadnych wymiernych skutków. Przez chwilę kibice gospodarzy cieszyli się z bramki Gvilii w 69. minucie – Gruzin na ich nieszczęście był na spalonym.
Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry bardzo bliski doprowadzenia do remisu był Angulo, ale Hiszpan przeniósł piłkę ponad poprzeczką. Wisła przełamała passę sześciu meczów bez zwycięstwa, a szansę na kolejną wygraną będzie miała już 10 maja o 20:30, gdy do Krakowa przyjedzie Korona Kielce. Z kolei dzień później o 18, Zabrzanie rozegrają mecz z tamtejszą Miedzią. Zabrzanie wciąż nie są pewni utrzymania, jednak mogą sobie to zapewnić właśnie w najbliższej kolejce.
Górnik Zabrze – Wisła Kraków 1:2 (1:1)
Bramki: 0:1 Kolar 34-k., 1:1 Jimenez 37, 1:2 Kolar 51.
Górnik: Chudy – Sekulić, Suarez, Bochniewicz, Gryszkiewicz (Wiśniewski 87) – Matras (Arnarson 82) – Zapolnik (Wolsztyński 59), Gvilia, Żurkowski, Jimenez – Angulo.
Wisła: Lis – Burliga (Grabowski 78), Klemenz, Hoyo-Kowalski, Pietrzak – Plewka (Kumah 79), Savićević – Boguski, Drzazga, Peszko – Kolar (Wojtkowski 85).
Sędziował: Paweł Gil (Lublin).
Żółte kartki: Sekulić – Boguski, Kolar, Grabowski.
fot. pressfocus