Za reprezentacją Polski emocjonujące eliminacje, które dały nam upragniony awans na mistrzostwa świata w Rosji. Nadchodzi czas podsumowań. W wielu przypadkach udało się wyciągnąć lekcje z eliminacji do EURO 2016, ale nie w każdym momencie było tak różowo.
Melduję, misja wykonana
Spotkanie z Czarnogórą na PGE Narodowym w jednym momencie z bardzo przyjemnej sytuacji i kontroli nad meczem przerodził się w istny dreszczowiec. W jednym wielkim skrócie: stało się to, do czego przyzwyczaiła nas kadra Adama Nawałki. Zupełnie jak na dobrej imprezie zakrapianej napojem procentowym. Pierwsza połowa iście koncertowa, a w drugiej części meczu stypa, dwa plaskacze i można było wrócić do zabawy. I tutaj na swoje barki wszystko wziął kapitan, który poszedł do końca z akcją i wpakował piłkę do siatki przeciwnika. Reakcja Roberta Lewandowskiego po strzelonym golu – wymowna. Ulga. Bramka numer cztery co prawda wytworzyła się z przypadku, ale koniec końców Stojković wpakował piłkę do swojej bramki. Można było otworzyć szampana i delektować się powrotem na mundial po dwunastu latach przerwy.
Jakby tego było mało, w jednym momencie Duńczycy stracili prowadzenie na rzecz Cipriana Deaca i ostatecznie powalczą o awans w barażach. Można było przypieczętować awans wcześniej, unikając porażek z Danią i remisu z Kazachstanem, ale czasu się nie cofnie.
Kreator co się zowie
Poprzednie eliminacje – zaledwie 24 minuty spędzone na boisku i powołanie na francuskie EURO.
Obecne eliminacje – tylko 19 minut na ławce rezerwowych.
Trzeba przyznać, że w przeciągu ostatnich dwóch latach Piotr Zieliński przeszedł drogę z nieokrzesanego zawodnika, posiadającego ogromny talent do prawdziwego kozaka. Sezon 2015/2016 w barwach Empoli po części odkrył nam karty, które piłkarz może nam zaoferować. Transfer do Napoli i 47 spotkań na przestrzeni całego sezonu? Brzmi świetnie. Nie da się ukryć, Maurizio Sarri znacząco pomógł Zielińskiemu wznieść się na wyższy poziom, co przekłada się także na kadrę. Wystarczy spojrzeć na liczby – ostatnie sześć meczów Zielińskiego w eliminacjach – sześć asyst. Coraz częściej oglądanie byłego piłkarza Zagłębia Lubin jest miłe dla oka. Czekamy na to, aż Zielu będzie posyłał takie piłki na mistrzostwach świata w przyszłym roku.
Pięta achillesowa coraz bardziej uwiera
Polska w 20 meczach eliminacji (do Euro i MŚ) strzeliła 61 goli. Kosmos? Niewątpliwie. Dawno nie mieliśmy takiej skuteczności, czego nie można powiedzieć o grze w defensywie. W eliminacjach do EURO 2016 straciliśmy dziesięć bramek, zdobywając 33. Jak było tym razem? Strzeliliśmy 28 bramek, a do naszej bramki wpadło czternaście uderzeń. Nie brzmi za bardzo ciekawie. Statystyki są nieubłagane.
Gdyby zabrać Roberta Lewandowskiego z polskiej kadry w ostatnich eliminacjach, to licznik bramek zdobytych zmniejszył się o 16. To bardzo dużo. Niestety bez Lewego to jak bez nogi. Niby można, ale trudności jest sporo.
O ile w przypadku linii ataku będzie kilka alternatyw, to w szczególności na środku obrony możemy mieć ciężko. Formalnie duet w reprezentacji „na teraz” to Glik z Pazdanem. Niestety defensor Monaco w ostatnich spotkaniach często miewa momenty, w których przechodzi obok widowiska. Piłkarz Legii powoli wraca do formy i daje powody do tego, żeby ponownie przeżywać na wielkim turnieju „Pazdanomanię”. Jakie mamy jednak alternatywy, jakby trafiła się kontuzja (odpukać!)? Poza Thiago Cionkiem i Marcinem Kamińskim nie mamy obecnie możliwości. Regularność Bednarka będzie dla reprezentacji na wagę złota, bo ten chłopak może zrobić wielką karierę. Może Willi Orban okazałby się lekiem na całe zło? Jeżeli sam gracz deklarowałby chęć gry i rezygnację z propozycji Niemców i Węgier, to dlaczego nie. Jeden farbowany lis już jest w kadrze i zadomowił się na dobre.
Statua dla Lewego?
Taką tezę wysunął po meczu z Czarnogórą Michał Kołodziejczyk ze „Sportowych Faktów”. Warto się nad tym zastanowić. Z jednej strony piłkarz Bayernu Monachium obecnie jest jednym z najlepszych zawodników na świecie i niesie na swoich barkach całą reprezentację, ale takiego zaszczytu dostępują osobistości, które grały przez całą karierę w jednym klubie bądź wygrały kilka z najważniejszych trofeów, czyli:
– Złotą Piłkę,
– Ligę Mistrzów,
– Mistrzostwa Świata,
– Mistrzostwa Europy,
– Igrzyska Olimpijskie.
Oczywiście, można znaleźć przykłady zawodników, którzy za życia ujrzeli pomnik na własną cześć, ale warto zajrzeć na polskie podwórko. Takiego zaszczytu dostąpił świętej pamięci Kazimierz Deyna, którego pomnik znajduje się przy stadionie Legii Warszawa od 6 czerwca 2012 roku. Piłkarz w swojej karierze zajął z kadrą trzecie miejsce na mundialu w 1974 roku i zdobył złoto olimpijskie dwa lata wcześniej. Zdaniem tygodnika „Piłka Nożna” najlepszy polski piłkarz XX wieku. Bezsprzecznie. Wnioski? Do nich każdy dojdzie sam.
Takie awanse MUSZĄ być normalnością
„Coś, co dla innych jest sufitem, dla niego jest podłogą” – ten cytat chyba najlepiej tłumaczy sytuację z rozemocjonowanym kapitanem reprezentacji, Robertem Lewandowskim. Lewy w wymownej scenie między nim, a trenerem Nawałką nie ukrywał złości z powodu stracenia dwóch niepotrzebnych bramek. Poniżej nagranie.
Jeśli ktoś przegapił ten fragment i nie widział 'rozentuzjazmowanego' Lewego, to służę;) pic.twitter.com/DAzw8Sugtp
— Michał Borkowski (@mbork88) 8 października 2017
Lewandowskiego opisują dwa słowa: UNIKALNA MENTALNOŚĆ. Robert ma świadomość tego, że ma coś do udowodnienia i nie może osiąść na laurach. Zachowanie podczas wywiadu udzielanego dla Polsatu Sport – klasa. Drobne sukcesy nie cieszą gracza takiego pokroju. Takiego zawodnika nam brakowało i zapewne przez długi czas po jego odejściu będzie brakować.
fot. łączynaspiłka.pl