W niedzielę, 12 maja, pożegnaliśmy legendę holenderskiej piłki. Robin van Persie oficjalnie zakończył swoją piękną, 18-letnią karierę tam gdzie ona się zaczęła – w Rotterdamie, w barwach Feyenoordu.
Zawodnik w Rotterdamie się urodził, wychował i uczył kopać piłkę, ale nie zawsze w barwach "biało-czerwonych". Pierwszym klubem, do którego trafił był Excelsior, to stamtąd trafił do rywala zza miedzy, Feyenoordu. Tam spędził 3 lata, które jednak były dalekie od perfekcyjnego początku kariery. Jeśli jeszcze na boisku radził sobie naprawdę dobrze, zdobywając w swoim debiutanckim sezonie nagrodę dla najlepszego zawodnika młodego pokolenia, to poza boiskiem uznawany był za sporego gagatka.
Głównym powodem jego odejścia do Arsenalu w 2004 roku były stałe konflikty z trenerem pierwszej drużyny, Bertem van Marwijkiem. Można powiedzieć, że Feyenoord oddał go Kanonierom za przysłowiową ,,paczkę gruszek”, bo kwota transferu zamknęła się w 2,75 mln funtów. Van Persie swoje najlepsze lata kariery spędził właśnie na Wyspach. W barwach Arsenalu pod wodzą Arsena Wengera zdobył Puchar Anglii oraz Tarczę Wspólnoty już w swoim debiucie. W sezonie 2011/12 został on królem strzelców Premier League z 30 bramkami na koncie, jednak czując się niespełniony z powodu braku tytułów drużynowych, zdecydował się na transfer do Manchester United. W swoim pierwszym sezonie zdobył mistrzostwo Anglii i godnie pożegnał Alexa Fergusona. W Premier League łącznie strzelił 144 gole w 280 meczach.
>>> CZYTAJ NA FOOTBAR: MARCINIAK SĘDZIĄ FINAŁU LIGI EUROPY!
W 2015 roku, 32-letni van Persie podpisał 3-letni kontrakt z tureckim Fenerbahce i właśnie po 3 latach, w styczniu 2018 roku Holender wrócił do domu, do Rotterdamu. W ciągu półtora roku wystąpił w 37 ligowych meczach, w których strzelił aż 21 goli. Tak właśnie jego kariera zatoczyła wyjątkowo piękne koło.
Obowiązkowo trzeba również wspomnieć o sukcesach Robina van Persiego w reprezentacji Holandii. W dorosłej kadrze zadebiutował 4 czerwca 2005 roku przeciwko Rumunii, a już dwa dni później strzelił pierwszą bramkę w wygranym 4:0 meczu z Finlandią. Jego pierwszym, wielkim turniejem były Mistrzostwa Świata w 2006 roku, które dla Holendrów skończyły się porażką w ⅛ finału. Jednak już na Mundialu w RPA i Brazylii, reprezentacja Oranje z van Persim w składzie zdobyła kolejno medal srebrny i brązowy.
To na Mistrzostwach Świata w 2014 roku zdobył on swoją najpiękniejszą bramkę w karierze przeciwko Hiszpanii, a świat ujrzał wtedy prawdziwego, latającego Holendra. Łącznie w narodowych barwach strzelił 50 goli w 102 meczach, co daje mu tytuł najlepszego strzelca w historii tej drużyny.
Z boisk piłkarskich żegnamy na pewno piłkarza wspaniałego, kompletnego, ale także barwną osobowość. Robin van Persie stał się jednym z najlepszych piłkarzy w historii holenderskiego futbolu i nieważne, czy jest się kibicem Arsenalu, Manchesteru, czy innego angielskiego klubu, któremu van Persie strzelał bramki jak na zawołanie.
Po tym wszystkim można powiedzieć tylko jedno – chapeau bas panie van Persie.
Maciek Werkowski