Magazyn Premier League #10

    Katastrofa helikoptera właściciela Leicester City przyćmiła wydarzenia boiskowe dziesiątej serii gier w Anglii. Jednak jak już spojrzymy na wyniki, to uwagę przykuwa przede wszystkim kolejne zwycięstwo Manchesteru City nad Tottenhamem.

     

    Brighton 1:0 Wolverhampton
    W ośmiu pierwszych kolejkach beniaminek z Wolverhampton przegrał tylko raz, a teraz przytrafiły się dwie porażki z rzędu. Brighton z kolei wygrało tylko raz w pierwszych siedmiu meczach, po czym przyszły trzy zwycięstwa. Wszystkie po 1:0. Zarówno poprzednio z West Hamem, jak i tydzień temu z Newcastle, rywal miał więcej szans, a mimo to udało się zgarnąć komplet oczek bez straty bramek. Taka sama historia miała miejsce przeciwko Wilkom. Po golu Glenna Murraya na początku drugiej połowy, goście cisnęli niesamowicie, oddali łącznie 25 strzałów, lecz albo świetnie bronił Matt Ryan, albo po raz kolejny dali o sobie znać mistrzowie bloków – Shane Duffy i Lewis Dunk. Ta para stoperów znajduje się na czele tej klasyfikacji w całej lidze. Warto szczególnie zobaczyć jak umiejętnie zatrzymał Dunk strzał Rubena Nevesa z rzutu wolnego. Gospodarzom wystarczył jeden celny strzał i po raz kolejny trzeba podkreślić pracowitość i organizację gry jaką zaszczepił w drużynie z południa Anglii Chris Hughton. 
    CIEKAWOSTKA: 100 – Glenn Murray jest dopiero drugim graczem w historii Brighton & Hove Albion, który strzelił 100 goli. Od momentu powrotu Mew do Premier League, strzelił 40% wszystkich bramek swego klubu, a w tym sezonie ma ich na koncie sześć dzięki czemu jest najskuteczniejszym Anglikiem. 

     

    Fulham 0:3 Bournemouth
    W poprzednich dwóch podsumowaniach pisałem szerzej o problemach w defensywie Fulham. Przez tydzień nic się nie zmieniło. Slavisa Jokanović wymienił bramkarza i prawego obrońcę, lecz Sergio Rico był bezsilny przy golach, a Timothy Fosu-Mensah jeszcze przed upływem kwadransa sprokurował rzut karny. Bournemouth jest przeciwieństwem swojego sobotniego rywala, bo podczas gdy beniaminek po awansie wymienił pół składu, Eddie Howe sukcesywnie ulepszał zawodników z obecnej kadry. W tym meczu zdecydowało właśnie zgranie. Podczas gdy żadna ekipa w erze Premier League nie straciła więcej bramek od ekipy z Craven Cottage po 10 kolejkach, The Cherries zanotowali trzecie z rzędu czyste konto. Jeśli za tydzień drużyna osiągnie korzystny rezultat przeciwko Manchesterowi United, fani z kameralnego stadionu Vitality Stadium zaczną coraz poważniej myśleć o europejskich pucharach na następny sezon. W tym czasie Jokanović cały tydzień będzie żył pod napięciem czy dotrwa na swojej posadzie do następnej kolejki. 
    CIEKAWOSTKA: 4 – to czwarte wyjazdowe zwycięstwo Bournemouth z ostatnich sześciu potyczek. Wcześniej, aby wywieźć cztery razy komplet punktów ze stadionu rywala potrzebowali 27 ligowych spotkań.

     

    Liverpool 4:1 Cardiff
    Chyba nikt nie miał wątpliwości jak skończy się ten mecz, nawet Neil Warnock podczas konferencji prasowej mówił, że to "niemożliwe", aby jego drużyna wygrała na Anfield. Tak naprawdę jedynym zaskoczeniem jest strata bramki przez Liverpool. Gol Calluma Patersona zabrał im okazję na rekord, bo takowym byłby dziesiąty domowy mecz ligowy z czystym kontem. A tak, dali sobie wbić gola po 918 minutach, kiedy to jeszcze pod koniec lutego dla rywala trafił do siatki Michail Antonio. Poza tym same pozytywy. Zwłaszcza forma Mohameda Salaha idzie w górę. Teraz trochę liczb to potwierdzających: 33 gole w 35 meczach na Anfield, udział przy 50 ligowych bramkach odkąd zasilił The Reds (37 goli, 13 asyst, drugi Harry Kane – 38 (35/3)), Cardiff jest jego 18 ligową ofiarą w Premier League, nie trafił tylko przeciwko Swansea i Manchesterowi United. Po dziesięciu kolejkach Liverpool ma zatem 26 punktów, dużo, ale Jurgen Klopp studzi emocje i uważa, że na tym etapie sezonu to jeszcze niewiele znaczy. 
    CIEKAWOSTKA: 19 – Liverpool wygrał wszystkie 19 ligowych meczów domowych w których drogę do siatki znalazł Sadio Mane. 

     

    Southampton 0:0 Newcastle
    Mecz dwóch drużyn, które desperacko potrzebowały trzech punktów, dlatego z jednego każda z nich średnio jest zadowolona. Chociaż biorąc pod uwagę przebieg spotkania bardziej rozczarowany jest Mark Hughes, ponieważ stworzyli sobie o wiele więcej szans niż Newcastle, które nawet nie oddało celnego strzału na bramkę. Więcej o tym meczu i obu drużynach w "Minusie Kolejki". 
    CIEKAWOSTKA: 1 – zaledwie raz na 14 pojedynków z Rafaelem Benitezem triumfował Mark Hughes. 

     

    Watford 3:0 Huddersfield
    Do starcia z Watfordem Terirery przystępowały tylko z jednym zwycięstwem w 19 ligowych meczach. Pocieszenia kibice tego klubu mogli szukać w tym, że tą pokonaną drużyną było właśnie Watford. Zresztą w pierwszej części poprzedniej kampanii ich wyjazd do Hertfordshire również okazał się sukcesem, bo wygrali 4:1. Swoją drogą, o ile cztery bramki strzelili wtedy w jednym meczu, tak teraz mają tyle na koncie po dziesięciu kolejkach. W sobotnie popołudnie rzucili się od początku na rywala i zarówno Aaron Mooy, jak i Alex Pritchard, byli blisko. Jednak zapędy ofensywnych graczy ostudziła postawa defensywy. Bo najpierw na lewym skrzydle Roberto Pereyra z łatwością ograł czterech graczy i trafił do siatki, a kilka minut później na drugim skrzydle Gerard Deulofeu równie bezproblemowo okiwał dwóch zawodników Hudderfield i podwyższył na 2:0. Piłkarze Davida Wagnera jeszcze starali się nawiązać kontakt, warto wyróżnić chociażby strzał Chrisa Lowe'a skierowany na poprzeczkę przez Bena Fostera, ale zamiast trafić na 2:1, to stracili na 3:0. Teriery nie tylko zatem pozostają ekipą, która wciąż nie wygrała w tym sezonie i jest na dnie tabeli, ale też ma na koncie więcej spotkań w których nie strzeliła, niż strzeliła gola. Za tydzień na John Smith's Stadium przyjeżdża najsłabsza defensywa ligi – Fulham i jeśli przeciwko nim nie uda się wygrać, to w głowie zaczną kiełkować czarne myśli o powrocie do Championship. 
    CIEKAWOSTKA: 02.10.2016 – Ponad dwa lata Isaac Success czekał na swoją drugą bramkę w Premier League. 

     

    Leicester 1:1 West Ham
    Mecz jak mecz, remis jak remis, dopisano po jednym punkcie i nikt za kilka dni o tym nie będzie pamiętał. A może już godzinę po meczu wszyscy zapomnieli o tym wyniku, po tym jak pod stadionem rozbił się prywatny helikopter właściciela Lisów. To wielka tragedia dla klubu, bo wszyscy pamiętają ile zainwestował w zespół i że to za jego panowania stał się cud w postaci mistrzostwa Anglii. Jeśli jednak ktoś chce dowiedzieć się czegoś o samym spotkaniu, to West Ham ma prawdziwy szpital w drużynie, a na dodatek tuż przed meczem wypadł Marko Arnautović. Manuel Pellegrini jednak tak ustawił swój zespół, że od początku mieli przewagę i po pół godzinie wyszli na prowadzenie. Być może udałoby się je podwyższyć, albo utrzymać, ale nieodpowiedzialnie zachował się kapitan Mark Noble, który za brutalny faul wyleciał z boiska. Gospodarze wywierali coraz większą presję na osłabionym przeciwniku i choć Łukasz Fabiański skutecznie bronił, to w samej końcówce skapitulował, kiedy to po uderzeniu Wilfrieda Ndidiego i rykoszecie od Fabiana Balbueny futbolówka znalazła drogę do siatki. 
    CIEKAWOSTKA: 5 – żaden gracz West Hamu nie zobaczył w rozgrywkach ligowych więcej czerwonych kartek niż Mark Noble.

     

    Burnley 0:4 Chelsea
    Można zapytać: gdzie ta trudna do pokonania i dobrze zorganizowana drużyna Seana Dyche'a? Tydzień temu 0:5 na Etihad z Man City, a teraz u siebie 0:4 z Chelsea. Tymczasem Mauricio Sarri został pierwszym szkoleniowcem w historii The Blues, który nie zaznał goryczy porażki w żadnym z pierwszych 10 ligowych starć. Jego piłkarze nie mieli problemów na Turf Moor, nawet pod nieobecność Edena Hazarda. Główną rolę odegrał Ross Barkley o którym więcej w "Plusie Kolejki." 
    CIEKAWOSTKA: 959 dni – w Lidze Europy Ruben Loftus-Cheek strzelił hat-tricka, ale na gola dla Chelsea w Premier League czekał od kwietnia 2016.

     

    Crystal Palace 2:2 Arsenal
    Trudno w to uwierzyć, bo choć The Gunners wygrali 11 meczów z rzędu, to w żadnym nie prowadzili po pierwszej połowie. Mistrzowie drugich 45 minut również i tym razem do szatni schodzili z niekorzystnym rezultatem. Luka Milivojević zmarnował rzut karny w ostatnim meczu z Evertonem, po czym rywal strzelił dwie bramki i wygrał, ale Serb nie bał się wziąć na siebie odpowiedzialności, kiedy 45.minucie przyszło mu podejść do jedenastki. Tym razem trafił i tym samym zakończył serię 417 minut bez gola swojej drużyny na własnym stadionie. Nie wiemy jakich metod w szatni używa Unai Emery w przerwie spotkania, lecz ponownie podziałało. Z tą różnicą, że nie wystarczyło to do zwycięstwa, a zaledwie remisu. Arsenal wygrywał 2:1, ale pod koniec raz jeszcze rzut karny na gola zamienił wspomniany Milivojević. 
    CIEKAWOSTKA: 11 – od sezonu 2014/15 tylko Jamie Vardy (13) wywalczył dla swego klubu więcej rzutów karnych, niż Wilfried Zaha. 

     

    Manchester United 2:1 Everton
    Nie było to porywające widowisko na Old Trafford, lecz obecnie ważniejsze, niż styl, są dla Jose Mourinho wyniki. Spotkanie było dosyć wyrównane, bo choć kontrolę mieli gospodarze, to przyjezdni z Liverpoolu co chwilę groźnie kontrowali. Brakowało jednak konkretów, a w zespole United ten konkret ponownie zapewnił Anthony Martial. Najpierw wywalczył rzut karny, a po przerwie sam idealnie przymierzył. Na kwadrans przed końcem Everton złapał kontakt, lecz wyrównującej bramki, pomimo kilku szans, nie udało się strzelić. 
    CIEKAWOSTKA: 100 – w erze Premier League zespół z Old Trafford ma 100 strzelonych goli przeciwko Evertonowi. Tylko Arsenal przeciwko jednemu zespołowi ma lepszą statystykę (107, również przeciwko Evertonowi). Dodatkowo United zanotowało 36 wygraną przeciwko The Toffees, z tym rekordem nikt nie może się równać. 

     

    Tottenham 0:1 Manchester City
    Przed meczem Mauricio Pochettino oznajmił, że choć jego drużyna zaliczyła najlepszy start w historii ligowych rozgrywek, to on nigdy nie czuł się gorzej jako menadżer Spurs. Co miał na myśli? Zapewne brak letnich transferów, słabe wyniki w Lidze Mistrzów i opóźnienia w przeprowadzce na nowy stadion. Tottenham gra na Wembley i w poniedziałek na pewno tego żałował, bo murawa była w opłakanym stanie po niedzielnej konfrontacji NFL, co wpłynęło na jakość widowiska. Po końcowym gwizdku argentyński szkoleniowiec wcale nie czuje się lepiej, bo jego główną ambicją jest mistrzostwo Anglii, a poniósł porażkę z głównym konkurentem czyli Manchesterem City. Wystarczył gol Riyada Mahreza z piątej minuty, który przy okazji zadedykował go zmarłemu właścicielowi Leicester City nazywając go meczu swoim "drugim ojcem". Gracze Pepa Guardioli spokojnie kontrolowali mecz, a rywalowi brakowało takich graczy jak Christian Eriksen i Dele Alli. Ta dwójka pojawiła się z ławki na ostatnie minuty, lecz nie zdołała wpłynąć na wynik. Anglik przeprowadził jedną świetną akcję, lecz fatalnie spudłował Erik Lamela. Spurs wypadli z pierwszej czwórki, a The Citizens są na szczycie tabeli. 
    CIEKAWOSTKA: 3 – Man City straciło tylko trzy bramki w tym sezonie i za każdym razem do ich siatki trafiał obrońca (Jon Stanković, Willy Boly i DeAndre Yedlin). Mniej straconych goli po 10 kolejkach miała tylko Chelsea (dwa gole, 2004/05).

    >Obserwuj autora na Twitterze<

     

    PLUS KOLEJKI: Odrodzenie Rossa Barkleya
    Barkley był typowany na wielką gwiazdę od swoich pierwszych występów w Evertonie. Jego rola jednak na Goodison Park zmalała, po tym jak odmówił przedłużenia kontraktu. W ten sposób trafił do Chelsea, jednak najpierw kontuzje, a potem brak zaufania u Antonio Conte powodowały, że początek na Stamford Bridge miał kiepski. Dopiero teraz u Mauricio Sarriego zaczyna grać na miarę talentu. Po wygranej 4:0 z Burnley stał się pierwszym Anglikiem, który dla Chelsea zdobył bramkę w trzech kolejnych meczach Premier League odkąd dokonał tego Frank Lampard w lutym 2013 roku. Do tego dorzucił dwie asysty, miał celność podań na poziomie 95% (większą nawet niż mistrz w tej statystyce – Jorginho) i w niedzielnym meczu kibice The Blues mogli zapomnieć o nieobecności Edena Hazarda. Trzy gole i trzy asysty w 391 minut znaczą, że ma wkład bramkowy co 65 minut. Sarri nie ma wątpliwości, iż nie tylko w klubie, ale też w reprezentacji Anglii będą mieli z niego pociechę. "Rośnie nam kompletny gracz" – powiedział były trener Napoli.

     

    MINUS KOLEJKI: Remis Southampton z Newcastle
    Ci, którzy czytają moje podsumowania, wiedzą, że lubię podpierać się statystykami: Newcastle nie wygrało żadnego z 10 meczów, pierwszy raz od 120 lat. Każda z sześciu drużyn, która nie wygrała żadnego z pierwszych 10 kolejek, na koniec sezonu zanotowała spadek. Sroki nie tylko nie wygrywają u siebie, ale też na wyjazdach mają problem, bo ostatni raz udała im się ta sztuka dziewięć meczów temu w kwietniu. W Southampton nie jest lepiej: pierwszy raz od ponad 17 lat nie trafili do siatki w pięciu meczach ligowych z rzędu. Goli byłoby więcej, gdyby byli skuteczniejsi, bo choć oddali 146 strzałów, to strzelili tylko sześć bramek. U siebie w tym sezonie nie wygrali ani razu, pierwszy raz od sezonu 2001/2002. Łącznie wygrali tylko jedno z 16 ostatnich domowych starć. Oba kluby popełniły sporo błędów podczas okienek transferowych w ostatnich latach, ale z pewnością stać ich na więcej patrząc na ich obecny potencjał kadrowy. 

     

    KONTROWERSJA KOLEJKI: Asysta ręką Lacazette'a
    Alexandre Lacazette dobrze rozumie się z Pierre-Emerickiem Aubameyangiem i na potwierdzenie tego kolejna asysta, tylko, że … ręką. Roy Hodgson po meczu przyznał, że nie ma w zwyczaju krytykować sędziów, jednak na pewno zastanawia się czy jego Crystal Palace nie wygrałoby meczu z Arsenalem gdyby nie niesprawiedliwie uznana bramka Gabończyka.

     

    "11" KOLEJKI: Fabiański – Dunk, Lindelof, Balbuena, Alonso – Pereyra, Milivojević, Barkley – Mane, Salah, Martial. 

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.