Magazyn Premier League #16

    Po 16 serii gier został nam już tylko jeden niepokonany zespół –  Liverpool. Przegrał bowiem Manchester City na stadionie Chelsea i tym samym stracił pozycję lidera. Na jak długo? 

    Bournemouth 0:4 Liverpool
    Wisienki są chwaleni za grę pod wodzą Eddiego Howe'a i w pełni obrazuje to tabela, ale przeciwko czołowym drużynom po prostu sobie nie radzą. Odkąd w styczniu sensacyjnie wywieźli ze Stamford Brigde wynik 3:0, przegrali wszystkie spotkania z zespołami z TOP6. Łącznie jest to 15 porażek z 17 takowych meczów. Przeciwko Liverpoolowi to się potwierdziło. Od początku kontrolę mieli goście, a Wisienki nie mogli rozwinąć skrzydeł, jak to robią w starciach z zespołami o mniejszym potencjale. Howe skarżył się, że było w miarę wyrównanie i nie wiadomo jak potoczyłby się mecz gdyby nie uznany z minimalnej pozycji spalonej gol Mohameda Salaha, lecz trudno przypuszczać, aby nawet bez tego trafienia końcowy rezultat był inny. Salah dorzucił jeszcze dwie bramki i łącznie ma ich 40 w lidze. Dotarł do tej liczby w 52 występie czyli szybciej niż wcześniejszy lider tej klasyfikacji Fernando Torres (40 gol w 60 meczu). Od startu poprzedniego sezonu tylko Leo Messi (43) zdobył więcej ligowych bramek niż Egipcjanin. Salah jednak nie przyjął nagrody za Piłkarza Meczu, bowiem przekazał ją Jamesowi Milnerowi dla którego był to mecz numer 500 w Premier League i jest tym samym 13 piłkarzem, który dotarł do tej liczby. Piłkarze Jurgena Kloppa pozostają jedyną niepokonaną drużyną w lidze i wskakują na pozycję lidera. Więcej w "Plusie Kolejki".
    CIEKAWOSTKA: 16 – Alisson jest nowym rekordzistą Liverpoolu. Nie przegrał żadnego z 16 pierwszych swoich meczów w barwach The Reds. Poprzednio najlepszy wynik miał Javier Mascherano (15). 

     

    Arsenal 1:0 Huddersfield
    Przed meczem spodziewano się, że Arsenal wygra z Huddersfield tak jak przed rokiem wynikiem 5:0 lub trochę niższym, a także, że przełamie serię brak prowadzenia do przerwy. Boisko weryfikuje plany. The Gunners wymęczyli zwycięstwo w ostatnich minutach, a w 16 kolejnym meczu nie potrafili schodzić do szatni z korzystnym rezultatem. Do tego tylko dwa celne strzały przez całe 90 minut, czyli najmniej w lidze od ponad roku, kiedy to mierzyły się ze sobą Watford ze Stoke. Jeszcze innym minusem dla Arsenalu są problemy z obrońcami. Do kontuzjowanego Roba Holdinga dołączył Skhodran Mustafi, a za kartki a następnej kolejce pauzować będą Stephan Lichtsteiner i Sokratis. Powoli po kontuzjach wracają za to Laurent Kościelny i Nacho Monreal. Najważniejsze dla Unaia Emery'ego są jednak trzy punkty. Zwycięski gol też niczego sobie – naprawdę warto obejrzeć przewrotkę Lucasa Torreiry. Natomiast Teriery wracają do strefy spadkowej i punktów muszą szukać ze słabszymi rywalami, jak chociażby za tydzień u siebie przeciwko Newcastle. 
    CIEKAWOSTKA: 7 – aż siedem żółtych kartek było w pierwszej połowie. Ostatni raz taką liczbę napomnień oglądano w meczu Chelsea – Aston Villa w styczniu 2011 roku.

     

    Burnley 1:0 Brighton
    Niemal równo rok temu Burnley po zwycięstwie nad Stoke awansowało do czołowej czwórki. Choć sobotnia wiktoria nad Brighton daje 17. pozycję to radość jest równie dużo. The Clarets nie wygrali od ośmiu meczów i zjechali do strefy spadkowej. Pojawiły się głosy, że coś się u Seana Dyche'a wypaliło. Menadżer Burnley dokonał kilku zmian przeciwko Liverpoolowi i zawodnicy pokazali ten pazur z poprzedniej kampanii i choć wtedy przegrali, to pojawiła się nadzieja na lepsze wyniki. Taki też nadszedł przeciwko Mewom. Ważne też było zachowanie czystego konta – dopiero trzeciego u siebie z ostatnich 18 konfrontacji. Wpływ na to miał powrót do składu Jamesa Tarkowskiego, który dodatkowo strzelił gola. Z kolei ekipie Chrisa Hughtona po serii lepszych spotkań zawsze trafia się słabsze, choć jak twierdzi sam szkoleniowiec Brighton: "byliśmy lepsi i mieliśmy lepsze okazje." Statystyki tego nie potwierdzają, jedyny celny strzał przyjezdni z południa Anglii oddali w 93. minucie.
    CIEKAWOSTKA: 1 – to był pierwszy gol w Premier League w meczach obu ekip. W poprzedniej kampanii oba ich starcia kończyły się wynikami bezbramkowymi. 

     

    Cardiff 1:0 Southampton
    Natychmiastowego efektu nowej miotły nie było – Ralph Hassenhuttl przegrał w swoim debiucie. Kilka zmian Austriak dokonał i szczególnie mogło dziwić ustawienie defensywy: Valery, Vestergaard, Berdnarek i Targett. Nas cieszy oczywiście powrót Polaka do podstawowego składu, lecz ekipie Cardiff łatwo grało się przeciwko tym obrońcom. Szczególnie młody Valery miał dużo problemów z Joshem Murphy'm i już w przerwie został ściągnięty. Z kolei Vestergaard w drugiej połowie popełnił katastrofalny błąd, kiedy za lekko wycofał do bramkarza i skorzystał z tego Callum Paterson. Z przodu też nie było lepiej, szans za wielu nie było. Najlepsze miał Charlie Austin, lecz trudno nazwać którąś z nich 100%. Święci byli na tyle słabi w ofensywie, że Cardiff pierwszy raz od 13 meczów zanotowało czyste konto. Łącznie ekipa Neila Warnocka wygrała czwarty z ostatnich pięciu ligowych potyczek na swoim stadionie i to może być ich klucz w walce o utrzymanie. 
    CIEKAWOSTKA: 9 – od dziewięciu spotkań Southampton nie potrafi pokonać beniaminka (5 remisów i 4 porażki).

     

    Manchester United 4:1 Fulham
    Tak jak Jose Mourinho ostatnio oznajmił, że chce więcej "wściekłych psów", tak i Claudio Ranieri użył terminologii zwierzęcej po tym meczu i przyznał: "11 owieczek grało przeciwko 11 wilkom i wilki zjadły owieczki." Rzeczywiście, to gospodarze od początku byli pewniejsi siebie i agresywniejsi. Jeszcze przed upływem kwadransa prowadzenie dał Ashley Young, a przed przerwą rezultat podwyższali Juan Mata i Romelu Lukaku. Ten drugi na gola u siebie czekał 997 minut. W drugiej połowie trafił do siatki Marcus Rashford i to pierwszy raz od 375 dni kiedy United strzelili w lidze cztery bramki. Jedynym minusem jest brak czystego konta, lecz trudno, aby się tym przejmował Jose Mourinho, kiedy w końcu po czterech meczach bez zwycięstwa, można sobie dopisać trzy punkty.
    CIEKAWOSTKA: 50 – Juan Mata stał się trzecim Hiszpanem, po Cescu Fabregasie i Davidzie Silvie, który ma już w Premier League ponad 50 goli i 50 asyst.

     

    West Ham 3:2 Crystal Palace
    Młoty dopiero kilka dni temu wygrały pierwszy raz od ponad dwóch lat dwa mecze z rzędu, a tu przyszła trzecia kolejna wiktoria. Poza tym dopiero drugi raz w tym roku odnieśli zwycięstwo, choć to przeciwnik trafił pierwszy do siatki. Pierwsza połowa należała do Crystal Palace, lecz w 20 minut po przerwie gospodarze umieścili futbolówkę w siatce trzykrotnie. Jeśli ktoś się martwił kontuzją Arnautovicia, to niepotrzebnie. W jego miejsce wszedł na szpicę Hernandez i Chicharito łapie dobrą formę. Zresztą inne urazy też nie przeszkadzają West Hamowi – nie ma Jarmolenki, wskakuje Snodgrass, nie ma Lanziniego, to pierwsze skrzypce gra Felipe Anderson. Nawet Andy Carroll wrócił po kontuzji i miał swój udział w triumfie nad Crystal Palace. Manuel Pellegrini nie chce już pamiętać o słabym początku i wierzy, że jego team stać na szóste miejsce do którego traci już tylko pięć oczek. Z kolei Roy Hodgson ma poważne problemy. Tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową i tylko jeden punkt oraz 13 straconych bramek w ostatnich sześciu wyjazdowych starciach. A jeszcze gorszym powodem do pesymizmu jest kiepska forma Wilfrieda Zahy – Iworyjczyk nie strzelił gola od 10 meczów, a dodatkowo dostał piątą żółtą kartkę w tym sezonie i nie zagra za tydzień przeciwko Leicester City.
    CIEKAWOSTKA: 705 – tyle dni musiał czekać Robert Snodgrass na kolejnego gola w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii. To też jego pierwsze trafienie dla West Hamu, wcześniej w Premier League strzelił do siatki w meczu Hull – West Bromwich.

     

    Chelsea 2:0 Man City
    Surprise, surprise – Manchester City przegrywa pierwszy raz od 21 spotkań i traci pozycję lidera. Pep Guardiola jednak broni się przed zarzutami o słabszy mecz: "Jeśli ktoś tak twierdzi, to nie oglądał meczu. Graliśmy fantastycznie i nie mam żadnych pretensji. Cieszę się z tego jak co trzy dni prezentują się moi gracze. Dzisiaj zagraliśmy znakomicie z wyjątkiem może pięciu do ośmiu minut." Tak, to przyjezdni z Manchesteru mieli przewagę, ale brakowało im wykończenia, z pewnością odczuwalna była nieobecność Sergio Aguero. Natomiast Chelsea grała cierpliwie, lecz bardzo uważnie. Gol Kante był jednocześnie pierwszym strzałem Chelsea w tym meczu (45 minuta). Ostatni raz na Stamford Bridge tak długo nie potrafili oddać strzału w sezonie 2006/2007. Po przerwie goście nadal nie mogli znaleźć drogi do siatki i po bramce Davida Luiza stało się jasne, że tracą miano niepokonanego w bieżącej ligowej kampanii. 
    CIEKAWOSTKA: 3 – trzeci raz Pep Guardiola musiał uznać wyższość Chelsea. Z nikim w swojej menadżerskiej karierze nie przegrał więcej razy. 

     

    Leicester City 0:2 Tottenham
    Kiedy wszyscy zachwycają się dyspozycją Man City i Liverpoolu, Tottenham też zasługuje na uznanie. Pojechał do niepokonanego od sześciu spotkań Leicester i wygrał bez większych problemów. Tym samym mają 36 punktów po 16 seriach gier co jest ich najlepszym dorobkiem w erze Premier League. Na King Power Stadium byli lepsi, choć Mauricio Pochettino oszczędzał Harry'ego Kane'a i Christiana Eriksena wobec zbliżającego się starcia z Barceloną. Ich rolę przejęli Heung-min Son, który w ostatnich sześciu spotkaniach ma już trzy gole i trzy asysty, oraz Dele Alli dla którego było 50 trafienie w barwach Spurs. 
    CIEKAWOSTKA: 22 – od powrotu do Premier League w sezonie 2014/15, żaden klub nie strzelił Leicester więcej bramek niż Tottenham (22).

     

    Newcastle 1:2 Wolverhampton
    Lepszej odpowiedzi od swoich zawodników Nuno Espirito Santo nie mógł dostać. Najpierw jeden punkt w sześciu meczach, a teraz dwa zwycięstwa z rzędu w odstępie czterech dni. Łatwo na St James Park nie było, bo to gospodarze mieli minimalną przewagę. Wszystko się zmieniło po kontrowersyjnej czerwonej kartce dla DeAndre Yedlina. Reprezentant USA stracił piłkę, po czym powalił na ziemię rywala tuż przed polem karnym. Sędzia uznał, że należało się za to wykluczenie, w przeciwieństwie do Rafy Beniteza, o czym więcej w "Kontrowersja Kolejki." Na domiar złego w ostatniej akcji meczu stracili gola na 1:2. Newcastle ma problem z grą u siebie i równą dyspozycją w obu połowach – wciąż są jedyną drużyną, która nie strzeliła gola w obu połowach w jednym meczu, a na własnym stadionie przegrali siedem z dziewięciu meczów. 
    CIEKAWOSTKA: 6 – Wilki mają na koncie już sześć zwycięstw w 16 meczach, czyli o jedno więcej, niż w całym sezonie kiedy spadali z ligi w 2012 roku. 

     

    Everton 2:2 Watford
    Na pierwszy rzut oka to tylko starcie dwóch średnich ekip Premier League, lecz osoba Marco Silvy dodawała pikanterii w poniedziałkowy wieczór. Kiedy rok temu Everton szukał nowego menadżera zwrócił się właśnie w kierunku Portugalczyka. Od tamtej pory wyniki Watford się pogorszyły i Silva wyleciał z roboty. Latem objął The Toffees i przy okazji zwinął z Vicarage Road swojego byłego podopiecznego, Richarlisona. Emocji było tyle, ile podczas poprzedniego starcia tych ekip na Goodison Park. Wtedy Everton w doliczonym czasie gry odrobił straty i zainkasował trzy punkty. Tym razem też trafił w ostatnich minutach, ale tylko jedną bramkę wobec czego musieli zadowolić się jednym punktem. Zaczęło się dobrze, bo po pierwszej połowie prowadzili po golu wspomnianego Richarlisona. Lecz po zmianie stron stało się coś niezrozumiałego, bo gospodarze jakby przestali grać. Wykorzystali to goście i szybko strzelili dwie bramki. The Toffees w ekspresowym tempie mogli odpowiedzieć, lecz Gylfi Sigurdsson zmarnował jedenastkę. Kiedy już Watford myślał, że wygra na Goodison Park po raz pierwszy od 13 spotkań i zrówna się z Evertonem punktami w tabeli, Lucas Digne idealnie przymierzył z rzutu wolnego.
    CIEKAWOSTKA: Richarlison jest czwartym piłkarzem, który w Premier League trafiał do siatki zarówno dla, jak i przeciwko Watfordowi. Poprzedni trzej to: Ashley Young, Heidar Helguson i Daryl Janmaat.

     

    >Obserwuj autora na Twitterze<

     

    PLUS KOLEJKI: Nowy lider
    Jeszcze w poprzednim podsumowaniu wychwalałem "potwora" jakiego stworzył Pep Guardiola, a zaledwie kilka dni później muszę wycofywać się z tych słów. Szczerze, to nadal twierdzę, że Manchester City będzie w maju triumfował, lecz aktualnie w stawce przewodzi Liverpool. The Citizens przegrali z Chelsea, przez co Liverpool pozostaje jedyną niepokonaną drużyną po 16 kolejkach. Drużyna Jurgena Kloppa po raz pierwszy w historii po tylu spotkaniach ma 42 punkty, do tego zanotowało 10 czystych kont i straciło tylko sześć goli. Jak długo jeszcze nie znajdzie się na nich pogromca i jak długo utrzymają miano lidera? Za tydzień na ich stadion przyjeżdża Manchester United, a w okresie świąteczno-noworocznym podejmą u siebie Arsenal i pojadą właśnie na Etihad do domu Guardioli i jego bandy.

     

    MINUS KOLEJKI: Trudne zadanie Hassenhuttla
    "Alepjski Klopp" wkroczył do szatni Southampton i kilku graczy już po tygodniu pracy z nim wyraziło swój zachwyt. Łatwo jednak nie będzie, bo drużyna przegrywa mecz za meczem i nie wygrała od pierwszego września. Ogólnie coś nie tak jest z tą drużyną bo z ostatnich 41 meczów ligowych wygrała tylko cztery. Przydałoby się też znaleźć napastnika, bo ani Charlie Austin, ani Manolo Gabbiadini, ani tym bardziej Shane Long nie zagwarantują utrzymania. Nadzieję dał Danny Ings, lecz ostatnio znowu zaczęły go dręczyć kontuzje. Tylko Huddersfield strzeliło od nich mniej bramek. Z tyłu też nie jest najlepiej, bo ciągłe tasowania nie służą drużynie. Byli próbowani: Stephens, Hoedt, Vestergaard, Bednarek, Yoshida w różnych kombinacjach personalnych, jak i taktycznych, trójką z tyłu czy w duecie. W swoim debiucie przeciwko Cardiff Austriak postawił na parę Vestergaard-Bednarek. Jednak na najbliższy mecz z Arsenalem pewnie znowu zmieni zdanie, bo Duńczyk popełnił koszmarny błąd skutkujący porażką. Hassenhuttl może pocieszać się, że przed nim 22 mecze do rozegrania, a do 14 miejsca traci zaledwie pięć punktów, no i okienko transferowe przed nim…

     

    KONTROWERSJA KOLEJKI: VAR już teraz?
    Co prawda VAR na najwyższym szczeblu piłkarskim w Anglii będzie wprowadzony od następnego sezonu, ale Rafael Benitez twierdzi, że nie ma co zwlekać i już teraz należy skorzystać z tej technologii. Hiszpan był zły, kiedy DeAndre Yedlin wyleciał z boiska za faul na Diogo Jotcie, a także wyraził swoją frustrację, że czerwonej kartki nie otrzymał Willy Boly za atak łokciem w twarz Ayoze Pereza. No cóż, takich kwiatków będzie jeszcze trochę do ostatniej kolejki, ale kluby Premier League same sobie są winne, że postanowiły zwlekać w tej kwestii.

     

    "11" KOLEJKI: Kepa – Young, Tarkowski, Luiz, Robertson – Kante, Torreira, Alli – Son, Rashford, Salah. 

     

    fot. pressfocus

    Poprzedni artykuł
    Następny artykuł

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.