Dzisiaj na stadionie Lechii Gdańsk swój trenerski debiut w zespole gości miał Mirosław Smyła. Jego poprzednik został zwolniony przez bardzo słaby start. Zaledwie pięć punktów po ośmiu meczach i piętnaste miejsce w tabeli. Gospodarze przed spotkaniem zajmowały siódme miejsce mając na koncie trzynaście punktów.
R E K L A M A
KORESPONDENCJA Z GDAŃSKA
Już w trzeciej minucie na boisku musiała interweniować pomoc medyczna. Kovacević po uderzeniu w głowę przez chwilę nie podnosił się z murawy, ale ostatecznie uraz nie okazał się zbyt poważny i zawodnik wrócił po chwili na plac gry.
Mecz rozpoczęła Lechia Gdańsk, która przed meczem była uznawana za zdecydowanego faworyta i to ona pierwsza znalazła się w świetnej sytuacji do otwarcia wyniku gry. Już w ósmej minucie po dośrodkowaniu jeden z zawodników Biało-Zielonych był blisko pokonania bramkarza Korony, ale strzał był niecelny. Kolejna szansa była już dwie minuty później. Tym razem po środkowaniu z lewego skrzydła Artur Sobiech nie zdołał trafić w piłkę, która przebyła niemal całe pole karne. Niestety dla gospodarzy nie było nikogo, kto by mógł zamykać do podanie.
W siedemnastej minucie Maciej Gajos jako pierwszy zawodnik w tym meczu został ukarany żółtą kartką. Krótko po tym zdarzeniu Lechia była blisko straty bramki. Dośrodkowaniu po ziemi okazało się jednak minimalnie niedokładne i zawodnikowi gości do zdobycia bramki zabrakło naprawdę niewiele.
Przed upływem pół godziny gry Lechia Gdańsk pokazała fragment godny Realu Madryt Zidane’a z czasów, gdy wygrywali Ligę Mistrzów trzy razy z rzędu. Liczba dośrodkowań gospodarzy była co najmniej imponująca. Jednak tym razem żadna próba nie zakończyła się sukcesem i pomimo kilku wydawało się dobrych dośrodkowań na tablicy wyników wciąż widniał rezultat 0:0.
Kolejną żółtą kartkę w 32 minucie zobaczył Filip Mladenović za nieprzepisowe zatrzymanie rozpędzonego rywala.
W 36 minucie Lechia zdołała zdobyć bramkę, która pozwoliła jej wyjść na prowadzenie. Piłkę w siatce umieścił Maciej Gajos po uderzeniu z bliskiej odległości. Gra po zmianie wyniku nie została jednak zbyt szybko wznowiona. Sytuacja była sprawdzana przez VAR, ale sędzia nawet nie podchodził do telewizora, ponieważ okazało się, że bramka została zdobyta w prawidłowy sposób.
W końcówce pierwszej połowy Michal Papadopulos wyszedł na sam na sam z bramkarzem, ale górą okazał się Dusan Kuciak, który swoją świetną interwencją pozwolił Lechii na zejście na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem. W czasie doliczonym Lukas Haraslin mógł zdobyć bramkę do szatni. Piłkarz gospodarzy w bardzo efektowny sposób przyjął piłkę i wypracował sobie miejsce do oddania strzału. Jednak sam strzał był w jego wykonaniu bardziej przypominał próbę wybicia piłki podczas gry na czas niż próbę zdobycia bramki.
W pierwszej połowie lepiej prezentowała się Lechia Gdańsk, która miała znacznie więcej sytuacji, które mogły zakończyć się bramką. Jednak większość z nich była po zwykłym dośrodkowaniu. Brakowało bardziej wymyślnych akcji. Mimo wszystko wystarczyło to na zakończenie pierwszej połowy z korzystnym rezultatem, więc Piotr Stokowiec powinien być przynajmniej częściowo zadowolony.
Lechia wyszła na drugą połowę w niezmienionym składzie. Debiutujący dziś w roli trenera Mirosław Smyła zdecydował się na zmianę Marcina Cebuli na Mateja Pućko. Na początku drugiej połowy już trzeci zawodnik Lechii zobaczył żółty kartonik. Tym razem sędzia upomniał Daniela Łukasika.
W 52 minucie Lukas Haraslin naprawił swój błąd z końcówki pierwszej połowy i po zejściu na lewą nogę w efektowny sposób pokonał bramkarza Korony Kielce. Marek Kozioł nie mógł zrobić nic przy tym idealnie wymierzonym strzale. Po podwyższeniu prowadzenia Maciej Gajos był blisko zdobycia trzeciej bramki. Nowy nabytek Lechii otrzymał świetną piłkę w polu karnym, ale jego uderzenie z pierwszej piłki było bardzo niecelne i futbolówka przeleciała metry nad bramką.
W 55 minucie Stokowiec zdecydował się na przeprowadzenie pierwszej zmiany. Boisko opuścił Artur Sobiech. Na boisku zameldował się natomiast Flavio Paixao. Krótko po tym byliśmy świadkami kolejnej zmiany w składzie Biało-Zielonych. Tym razem Rafał Wolski wszedł za Lukasa Haraslina. Zdobywca drugiej bramki powinien być zadowolony swoim występem, chociaż okazja zmarnowana w doliczonym czasie pierwszej połowy zostawia pewien niedosyt.
W 67 minucie Mateusz Spychała otrzymał żółtą kratkę za faul na Mladenoviciu. Był to pierwszy piłkarz Korony ukarany w ten sposób w tym meczu. Do tej pory jedynie gospodarze otrzymywali kary indywidualne.
Lechia po zdobyciu drugiej bramki poczuła się znacznie pewniej. Z czasem wypracowywała sobie coraz więcej sytuacji. Podczas jednej z nich bliski zdobycia bramki był Michał Nalepa. Jednak piłka po jego strzale głową poleciała w sam środek bramki. Smyła próbował reagować na przewagę Lechii dokonując drugiej zmiany. Ivan Jukić został zastąpiony przez Urosa Djuranovicia.
W 75 minucie jedną z ładniejszych akcji w tym meczu przeprowadziła Lechia Gdańsk. Jednak bardzo dobra kontra została przerwana faulem Ognjena Gnjaticia, został za to ukarany żółtą kartką. Bośniak pociągnął za koszulkę piłkarza Lechii, który był już niebezpiecznie blisko pola karnego.
Wraz z upływem kolejnych minut sytuacja na boisku niezbyt się zmieniała. Lechia wciąż była znacznie lepszym zespołem, który coraz bardziej dominował rywala. Trener Korony kolejny raz próbował zmienić przebieg meczu zmianą. Boisko opuścił Michal Papadopulos. Za niego wszedł Michał Żyro. Jednak na piętnaście minut przed meczem raczej nic nie wskazywało na to, że Lechia pozwoli swoim rywalom na powrót do Kielc z chociażby jednym punktem.
Na ostatnie dziesięć minut Stokowiec zdecydował się wpuścić Jaroslava Mihalika, dla którego był to debiut w barwach Lechii Gdańsk. Zastąpił on Macieja Gajosa, który zdobył pierwszą bramkę w tym meczu. Podczas tych minut u gospodarzy było już widać rozluźnienie, dzięki któremu byli w stanie pobawić się piłką. Korona pomimo prób zdobycia bramki kontaktowej niemal nie stworzyła zagrożenia pod bramką Kuciaka. Podopieczni Smyły dwa razy zmusili obronę Lechii do jakiejś interwencji, ale trudno powiedzieć, że do bramki brakowało naprawdę niewiele.
W pierwszej połowie Lechia była zespołem lepszym, ale w drugiej już zdołała swojego przeciwnika zdominować. W drugich 45 minutach przeprowadziła wiele akcji, z których część mogła się podobać również i neutralnemu kibicowi. Gra Biało-Zielonych była wówczas znacznie ciekawsza niż w pierwszej połowie, w której głównym sposobem na stwarzanie zagrożenia były wrzutki. Rezultat 2:0 dla Lechii Gdańsk jest bardzo sprawiedliwy i dobrze odzwierciedla to co działo się na boisku przez te dziewięćdziesiąt minut.