W zakończonych niedawno rozgrywkach Serie A mogliśmy zobaczyć wiele ciekawych aspektów. Między innymi piorunującą walkę o ostatnie miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów, czy walka o mistrzostwo pomiędzy Napoli a Juventusem. Byliśmy również świadkami śmierci oraz częściowego zmartwychwstania Milanu. Zapraszamy na podsumowanie tego, co działo się w sezonie 2017/2018 na boiskach we Włoszech. A działo się wiele!
Pożegnanie Buffona
Musimy zacząć w ten sposób. Trzeba oddać hołd jednemu z najlepszych włoskich bramkarzy w historii futbolu. Mimo swoich 40 lat na karku, wielokrotnie ratował swoją drużynę od opresji, a niekiedy dzięki fenomenalnym interwencjom, Juventus wygrywał swoje spotkania. W swojej karierze zdobył niemalże wszystko co było do wygrania. Niewątpliwie rysą na karierze Buffona jest brak zwycięstwa w Lidze Mistrzów, choć aż trzykrotnie grali w finale tych rozgrywek. Najbliżej osiągniecia celu był w 2003 roku, kiedy to Milan po zaciętym spotkania dopiero po serii rzutów karnych pokonał Juventus. O krok od tryumfu w Champions League byli również w 2015 oraz 2017 roku. Jednak za każdym razem rywal okazał się o klasę lepszy od Bianconerich. Decyzję o odejściu z Juventusu podjął 17. Maja. Wówczas na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej poinformował wszystkich o swojej decyzji. Jak sam podkreślił, nie była ona łatwa. Ostatni mecz w barwach Juventusu rozegrał w minioną sobotę. W drugiej połowie został zmieniony, a piłkarze oraz sztab szkoleniowy pożegnali legendę włoskich boisk szpalerem. Zakończyła się jedna z piękniejszych historii w futbolu. Ostatnim klubem w karierze 40-latka będzie prawdopodobnie Paris Saint-Germain. Kariera Buffona udowadnia, że w futbolu nie liczą się wyłącznie pieniądze, lecz także przywiązanie do barw. Możemy być pewni, że dla tych barw Buffon byłby w stanie się pociąć.
Największa niespodzianka sezonu
Miano to należy do Lazio. Rzymianie w fenomenalny sposób do końca rozgrywek walczyli o prawo gry w Lidze Mistrzów. Niestety, o końcowym niepowodzeniu zadecydowała porażka z Interem, choć można uznać, że remisy z Crotone czy Bolonią w pewnym sensie również miały swój rzut na to, że podopieczni Simone Inzaghiego w następnym sezonie zagrają w fazie grupowej Ligi Europy. Brat legendy Milanu, Filippo, w przeciwieństwie do niego, jest świetnym taktykiem. Idealnie poukładał zespół, a warto mieć na uwadze fakt, że to Marcelo Bielsa mógł od sezonu 2016/2017 zostać szkoleniowcem Lazio, jednak w ostatniej chwili zrezygnował w tego, mimo, że kontrakt był podpisany. Władze klubu postanowiły dać szansę Inzaghiemu i można stwierdzić, ze ruch ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Wielkie słowa uznania należą się za odrodzenie Luisa Alberto. Hiszpan niedawno rozmyślał nad zakończeniem profesjonalnej kariery z powodu braku regularnej gry. Włoch wybił piłkarzowi ten pomysł z głowy, dając mu szansę na grę. Nie zawiódł się. Były gracz Liverpoolu w zakończonym niedawno sezonie zdobył jedenaście bramek oraz zanotował szesnaście asyst. Po zawodnika ustawiła się już kolejka chętnych z Barceloną na czele, która w cofniętym napastniku widzi następcę Andresa Iniesty. Miejmy nadzieję, że świetny sezon w wykonaniu Lazio nie był tylko jednorazowym wybrykiem. W następnym sezonie muszą udowodnić, że zasługują na grę w Lidze Mistrzów.
Zobacz: oryginalne koszulki piłkarskie i licencjonowane gadżety na PodStadionem.pl
Śmierć oraz częściowe zmartwychwstanie Milanu
Przed rozpoczęciem sezonu każdy widział Milan w top trzy ligi. Przedsezonowe spotkania pokazały, że rzeczywiście Rossoneri mają szansę na osiągnięcie tego pułapu, jednak rozgrywki Serie A szybko pokazały, że będą musieli się oni sporo napocić, by osiągnąć to, co założono przed sezonem, czyli awans do Ligi Mistrzów. Po dwóch zwycięstwach z rzędu przyszła druzgocząca porażka z Lazio. Po tym meczu Milan wpadł w dołek, odnosząc porażki z Sampdorią oraz tracąc punkty z niżej notowanymi rywalami, czyli Genoą oraz Torino. To właśnie po spotkaniu z Bykami posadę stracił Vincenzo Montella, a zastąpił go charyzmatyczny Gennaro Gattuso. Zaczął on od wygranej nad Bolonią, a tydzień później przyszło to, czego kibic Milanu nie chce wspominać. Remis z kompletnym outsiderem ligi, czyli Benevento. Jakby było mało poniżania, to bramkę w ostatniej akcji starcia zdobył Alberto Brignoli czyli… bramkarz Benevento! Jakaż to była ironia losu, gdy po tym spotkaniu Bringoli usiadł na ławce rezerwowych i nie podniósł się z niej do końca sezonu. Po tym spotkaniu widać było zdecydowany progres w grze Milanu, a Gennaro Gattuso uznano za cudotwórcę. Pokonał: Lazio, Sampdorię czy Romę. Rozpędzeni piłkarze z Mediolanu śnili o Lidze Mistrzów. W pewnym momencie sezonu strata do czwartego Interu wynosiła zaledwie sześć oczek. A jeszcze w grudniu 2017 roku do miejsca premiowanego grą w Lidze Mistrzów tracili niecałe dwadzieścia punktów. Później przyszedł słabszy okres, okraszony porażką na San Siro z Benevento. Gattuso nie mógł opanować nerwów. Wytykał swoim graczom brak zaangażowania, a największą burę powinien dostać Nikola Kalinić. Bez żadnego zastanowienia można nazwać go sabotażystą. Ostatecznie, Milan na koniec sezonu zajął szóste miejsce, co oznacza, ze w następnym sezonie zagrają w Lidze Europy. Kibice Rossonerich mogą mieć jednak nadzieje na przyszłość. Jeszcze nadejdzie okres, w którym to będą regularnie zdobywać trofea. Nie od razu Rzym zbudowano.
Kolejne mistrzostwo dla Juventusu.
Można stwierdzić, że w życiu są pewne trzy rzeczy: śmierć, podatki oraz sudetto zdobyte przez Juventus. To pomału staje się rutyną, czymś zupełnie normalnym. Co prawda, na włoskim podwórku wydają się być nie do pokonania, to w Europie wciąż nie mogą niczego wygrać. Tym razem musieli uznać wyższość Realu Madryt, choć w pewnym momencie dwumeczu wydawało się, ze sprawa awansu wciąż jest otwarta. Jednak głupi błąd Benatii w ostatniej minucie doliczonego czasu gry spowodował, że to Królewscy zameldowali się w półfinale. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Juventus jest hegemonem Serie A. Próżno będzie szukać drużyny, która w końcowym rozrachunku będzie w stanie zagrozić Turyńczykom.
Liga Mistrzów wraca do Mediolanu.
Oczywiście, do czarno-niebieskiej części Mediolanu. Luciano Spalletti świetnie poukładał drużynę, a do grudnia 2017 roku byli oni niepokonani, a kibice śnili o mistrzostwie. Później nadszedł zdecydowanie gorszy okres w sezonie, a jego apogeum było aż pięć remisów z rzędu w tym ze SPAL oraz Crotone, czyli dolną częścią tabeli. Na szczęście dla kibiców, wszystko wróciło do normy, i mimo porażek z Juventusem, Sassuolo oraz Torino, znaleźli się w Lidze Mistrzów. Po starciu z Juventusem sytuacja była dramatyczna. Mieli cztery punkty straty do Lazio, a po zakończonym spotkaniu kapitan Interu, Mauro Icardi zwyczajnie się popłakał. Należy wziąć pod uwagę świetny sezon 24-latka. Wraz z Ciro Immobile zostali królami strzelców, a agentka a zarazem żona piłkarza, Wanda Nara stwierdziła, że za Icardiego pojawiają się coraz częściej oferty kupna, jednak sam gracz chce zostać w Mediolanie, ponieważ czuje się tutaj wspaniale. Miejmy nadzieję, że Inter będzie godnie reprezentował Mediolan w Champions League.
Cynizm Napoli nie opłacił się
Napoli przed rozpoczęciem sezonu grzmiało w mediach, że ich celem jest zdobycie mistrzostwa Włoch. Tak naprawdę, to Neapolitańczycy szanse na to mieli niezbyt duże, zważywszy na to, że musieli grać na trzech frontach: w Lidze Mistrzów, w Pucharze Włoch oraz w Serie A. Z góry ten plan wydawał się mało realny, jednak Maurizio Sarri miał pomysł. Postanowił odpaść z Ligi Mistrzów, z Ligi Europy oraz z Pucharu Włoch, by całkowicie skupić się na ligowych rozgrywkach. Początkowo, plan ten sprawdzał się w stu procentach, a pokonanie Juventusu na wyjeździe spowodowało ogromną radość, jakby Napoli zapewniło sobie scudetto. Wybuchały fajerwerki, kibice wyszli na ulicę, by świętować, a nawet jeden z fanów postanowił zrobić sobie tatuaż z datą meczu, wynikiem oraz nazwiskiem strzelca bramki. Wydawało się, że to Napoli zdobędzie trzecie w historii mistrzostwo, mając na uwadze zdecydowanie trudniejszy terminarz Juventusu. Tymczasem Sarri i spółka potknęli się na pierwszej przeszkodzie, jaką okazała się Fiorentina. Viola nie pozostawiła złudzeń i pokonując Napoli 3:0 wręczyła tytuł Juventusowi. Maurizio Sarri nie jest już trenerem Partenopeich. Aurelio De Laurentiis miał dość gierek 59-latka i zdecydował się zatrudnić Carlo Ancelottiego. Tym razem to wielki fan tortellini będzie miał za zadanie przerwać siedmioletnią dominację Juventusu w Serie A.
Dramat Fiorentiny oraz ambitna pogoń ku Lidze Europy.
Dokładnie 4. Marca bieżącego roku jak grom jasnego nieba spadła wiadomość o śmierci kapitana Fiorentiny, Davide Astoriego. 31-latek zmarł przez niezdiagnozowaną wadę serca, a kilka dni przed tym feralnym wydarzeniem obywały się kompleksowe badania lekarskie. Oczywiście, takie badania nie wykryją nieprawidłowości w rytmie pracy serca. Po tym wydarzeniu na Fiorentinę tchnął duch Davide Astroiego. Od tego momentu regularnie punktowali, pokonując między innymi faworyzowaną Romę. Do pełni szczęścia, czyli gry w eliminacjach Ligi Europy zabrakło zaledwie jednego punktu. Najpewniej gdyby nie porażka w przedostatniej kolejce z Cagliari, to podopieczni Stefano Pioliego zagraliby w tych rozgrywkach.