Magazyn Premier League #15

    Kolejka w środku tygodnia? A dlaczego nie? Premier League nabiera rozpędu. Piłkarze póki co nie wykazują oznak zmęczenia, czego chociażby dowodem jest statystyka, że pierwszy raz od listopada 2010 roku wszystkie drużyny strzeliły przynajmniej jedną bramkę. Najciekawiej było na Old Trafford, tam zarówno Manchester United, jak i Arsenal do siatki trafiły po dwa razy.

    Bournemouth 2:1 Huddersfield
    Eddie Howe nie ukrywał dużej ulgi po końcowym gwizdku. Po pierwsze udało się wygrać po czterech kolejnych porażkach, a po drugie o te trzy oczka nie było łatwo. Początek nie zapowiadał późniejszych kłopotów. Callum Wilson z Ryanem Fraserem rozmontowali defensywę Terierów w 22 minuty. Wisienki zwykle idą za ciosem, lecz tym razem cofnęły się i to nie był dobry pomysł. Siedem minut przed końcem pierwszej części Terence Kongolo dał gola nawiązującego kontakt, a po przerwie goście nadal nacierali, lecz bez efektu. David Wagner słusznie był rozczarowany po meczu: "Nie mieliśmy szczęścia. Najpierw zorganizowaliśmy Święta ekipie Bournemouth dając im w prezencie łatwe dwie bramki, a gdy już zaczęliśmy grać, to nie wykorzystaliśmy naszych okazji i niestety wyjeżdżamy z niczym."
    CIEKAWOSTKA: 7 – Ryan Fraser ma już siedem asyst w aktualnej klasyfikacji. W żadnym z trzech poprzednich sezonów Wisienek w angielskiej ekstraklasie żaden z ich zawodników nie zgromadził więcej ostatnich podań przy bramkach.

    Brighton 3:1 Crystal Palace
    Kolejne derby ostatnich dni i kolejne wielkie emocje. Niestety tym razem również poza boiskiem, bo fani obu drużyn starli się przed meczem. Ale zostawmy to i skupmy się na wydarzeniach boiskowych, bo M23 derby, jak nazywane są mecze Brighton z Crystal Palace od autostrady pomiędzy Sussex a południowym Londynem, nie zawiodły. Pierwsza połowa była prawdopodobnie najlepsza w wykonaniu gospodarzy od dawna i choć stracili w niej dwóch zawodników, to potem odwracało się na ich korzyść. W 24. minucie niezawodny Glenn Murray wykorzystał rzut karny. Dwie minuty później Mewy powinny mieć kolejną jedenastkę, lecz arbiter tym razem nie użył gwizdka. To wywołało zamieszanie na murawie wśród zawodników podczas którego czerwoną kartkę dostał Shane Duffy za uderzenie głową Patricka van Aanholta. Środek obrony za Duffy'ego wypełnił Leon Balogun i już 25 sekund po wejściu trafił do siatki po rzucie rożnym. Drugim zawodnikiem, jakiego Brighton straciło przed przerwą tyle, że z powodu kontuzji, był Murray. Jednak i jego zmiennik ukąsił rywala. Florin Andone popisał się 40-metrowym rajdem lewą stroną boiska, po którym wpadł w pole karne i trafił do siatki. W drugiej połowie Orły próbowały się odgryźć, lecz tak naprawdę, pomimo gry w przewadze, nie potrafiły się przebić przez obronę rywala. Udało się dopiero pod koniec, kiedy Luka Milivojević wykorzystał rzut karny, lecz okazało się to tylko trafieniem honorowym. 
    CIEKAWOSTKA: 5 – pięć razy Glenn Murray otwierał wynik spotkania w tym sezonie. Tylko Mohamed Salah (sześć) robił to częściej. 

    West Ham 3:1 Cardiff
    Trudno w to uwierzyć, ale West Ham dopiero pierwszy razy od stycznia 2017 roku wygrał w lidze dwie serie gier z rzędu. Pechowcem tego spotkania była Marko Arnautović, który zmarnował dwie świetne okazje, następnie sprokurował rzut karny, a jeszcze przed przerwą zszedł z kontuzją. Jedenastkę obronił jednak Łukasz Fabiański. To trzecia udana taka interwencja Polaka z rzędu, choć wcześniej obronił tylko dwa z 19 rzutów karnych. Szczęśliwcem był jednak zmiennik Arnautovicia, Lucas Perez. Do tej pory Hiszpan miał zaledwie 27 rozegranych minut w lidze i trzeba docenić jego cierpliwość. Do siatki w 49.minucie na angielskich boiskach trafił pierwszy raz od 700 dni, kiedy grał jeszcze w Arsenalu, a pięć minut później podwyższył wynik. Jego koledzy poszli za ciosem i Michail Antonio strzelił głową na 3:0. Gdy wszystko wskazywało na zwycięstwo z czystym kontem, w ostatniej minucie niepewnie zachował się Fabiański przy rzucie rożnym w swoim polu bramkowym i z metra Josh Murphy ustalił wynik.
    CIEKAWOSTKA: Lucas Perez jest pierwszym graczem West Hamu, który strzelił w lidze dwa gole po wejściu z ławki, od czasów Paula Wanchope'a, który zrobił to w kwietniu 2000 roku przeciwko Newcastle. 

    Watford 1:2 Manchester City
    Manchester City wygrał zgodnie z planem, lecz trochę nerwów kosztował ten wieczór Pepa Guardiolę. Hiszpan był zły, że przy wyniku 2:0 jego podopieczni nie trafili do siatki po raz trzeci, bo Watford strzeliło przed końcem na 2:1 i końcówka była nerwowa. The Citizens w swoim stylu przeważali do 85 minuty, dlatego byłoby niesprawiedliwe, gdyby stracili punkty, ale w piłce nie zawsze jest sprawiedliwie. Mimo to, cieszą się kolejnym zwycięstwem, a ich wyczyny opisałem szerzej w "Plusie Kolejki".
    CIEKAWOSTKA: +38 – różnica bramkowa Manchesteru City (+38) jest najlepszą po 15 kolejkach od 1892/93. Wówczas Sunderland był o jednego gola lepszy.

    Burnley 1:3 Liverpool
    Jurgen Klopp, mając na uwadze napięty terminarz i przede wszystkim mecz z Napoli w najbliższy wtorek, dokonał aż siedmiu zmian w składzie i pierwszy raz od ponad półtora roku zabrakło w wyjściowej jedenastce całej trójki: Roberto Firmino, Sadio Mane i Mohamed Salah. Brak takich zawodników miał wpływ na dyspozycje The Reds tego dnia. W pierwszej połowie praktycznie nie stworzyli sobie szans, a na domiar złego na początku drugiej po zamieszaniu w polu karnym przy rzucie rożnym i niepewnym zachowaniu Alissona, Jack Cork wyprowadził Burnley na prowadzenie. To beznadziejny sezon w wykonaniu The Clarets, lecz w środowy wieczór w końcu przypominali drużynę z poprzedniej kampanii – dobra organizacja i przede wszystkim charakter. Jednak to nie wystarczyło na Liverpool. Najpierw James Milner wyrównał strzałem z dystansu, a chwilę później Jurgen Klopp wprowadził Mohameda Salaha i Roberto Firmino. Ten drugi już w pierwszym kontakcie z piłką dał prowadzenie przyjezdnym. W końcówce gospodarze byli bliscy wyrównania po stałym fragmencie gry, lecz Alisson nie tylko popisał się świetną interwencją, ale też rozpoczął kontrę swojej drużyny, którą wykończył Xhedran Shaqiri.
    CIEKAWOSTKA: 50 – James Milner strzelił bramkę w 50 meczach Premier League i w żadnym jego drużyna nie schodziła z boiska pokonana (39 zwycięstw, 11 remisów).

    Everton 1:1 Newcastle
    Podrażniony Everton po porażce w derbach kontra podrażnione Newcastle po laniu u siebie od West Hamu. Faworytem była ekipa The Toffees, która na Goodison Park jeszcze w tym sezonie nie przegrała. Rzeczywiście to podopieczni Marco Silvy objęli kontrolę nad meczem, ale to Newcastle za sprawą Salomona Rondona objęło prowadzenie. Jeszcze przed przerwą wyrównał Richarlison. W drugiej połowie Everton uzyskał totalną dominację. Mieli oni 76,3% posiadania piłki, co jest ich najwyższym wynikiem w lidze od 15 lat. Do tego oddali 19 strzałów, lecz tak naprawdę brakowało klarownych okazji. Poza tym trzeba oddać ekipie Rafy Beniteza, że po wspomnianej porażce 0:3 z ostatniego weekendu, tym razem mieli zwarte szyki obronne i za to należy się im jeden punkt, nawet jeśli jakości w grze mieli mniej od rywala.
    CIEKAWOSTKA: 18 – to 18 kolejny mecz Newcastle rozgrywany w środku tygodnia, którego nie potrafili wygrać (9 remisów i 9 porażek). Ostatnia wiktoria to grudzień 2013 przeciwko Stoke City (5-1).

    Fulham 1:1 Leicester
    Drugi w ciągu trzech dni sentymentalny mecz dla Claudio Ranieriego. Tym razem przeciwko ekipie z którą cudem wywalczył mistrzowski tytuł. W Fulham czegoś takiego oczywiście nikt od niego nie oczekuje, po prostu niech utrzyma ich w lidze. Łatwe to nie będzie, zwłaszcza jeśli spojrzymy na ich grę w obronie. To już ich rekordowe w historii klubu 19 ligowych meczów bez czystego konta, do tego mają drugą najgorszą defensywę w historii Premier League po 15 meczach. Łącznie stracili już 36 goli i tylko Barnsley straciło więcej (40 w 1997/98). Przeciwko Lisom także nie powstrzymali rywala przed zdobyciem bramki, choć i tak dobrze, że stracili tylko jednego gola, bo goście mieli więcej okazji od nich. Pięciu graczy Leicester zaczęło od pierwszej minuty, którzy byli również w jedenastce podczas ostatniego meczu Ranieriego. Ekipa Claude Puela gra jednak trochę inaczej. Chociażby dlatego, że brakowało Jamiego Vardy'ego zdecydowali się częściej utrzymywać piłkę, aniżeli kontrować. Tempo ich wymiany podań było wysokie, a sercem zespołu był nie pierwszy raz w tym sezonie James Maddison, który zdobył bramkę wyrównującą kwadrans przed końcem. Lisy zasłużyły na drugiego gola, lecz na koniec mogą cieszyć się z remisu, bo w ostatniej akcji meczu to rywal, a dokładnie Denis Odoi fatalnie spudłował z kilku metrów.
    CIEKAWOSTKA: 6 – Leicester City nie przegrało żadnego z ostatnich sześciu spotkań. Ostatni raz lepszą serię mieli jeszcze za Claudio Ranieriego (12 meczów), kiedy w maju 2016 świętowali mistrzostwo.

    Wolverhampton 2:1 Chelsea
    Wolverhampton grało przeciwko czołowym drużynom w tym sezonie bardzo dobrze – remisowali z oboma Manchesterami oraz Arsenalem i byli o krok od urwania punktów Tottenhamowi. Jednak ostatnio drużyna wpadła w dołek i przegrała z słabeuszami tej ligi, czyli Huddersfield oraz Cardiff City. W pierwszej połowie widać było ten brak pewności siebie, a tak klasowa drużyna jak Chelsea nie mogła tego nie wykorzystać. Zrobiła to jednak tylko raz, a resztę sytuacji zaprzepaściła. Wilki strzelają gola w drugiej połowie i robi się zupełnie inny mecz. Goście nie mogli się otrząsnąć, gospodarze dostali wiatru w żagle i strzelili cztery minuty później na 2:1 za sprawą Diogo Joty. Młody Portugalczyk zdobył 17 goli w Championship, ale w Premier League było to dla niego premierowe trafienie. Chelsea próbowała odzyskać chociaż punkt, ale na marne. The Blues notują zatem drugą wyjazdową porażkę z rzędu, natomiast Nuno Espirito Santo odetchnął z ulgą: "Cieszę się, że przerwaliśmy ten zły okres. To nie oznacza jednak, że nasze problemy są nagle rozwiązane. Teraz musimy te standardy utrzymać." 
    CIEKAWOSTKA: 18 lat i 132 dni – Morgan Gibbs-White jest najmłodszym asystentem w Premier League od czasu Francisa Jeffersa (18 lat i 298 dni), kiedy to ówczesny zawodnik Evertonu asystował przeciwko Chelsea w listopadzie 1999.

    Manchester United 2:2 Arsenal
    Na meczach Arsenalu Unaia Emery'ego nie można się nudzić. Najczęściej schemat jest taki sam – remis lub porażka w pierwszej połowie i po przerwie gonitwa, najczęściej udana, za wynikiem. Na Old Trafford także nie wygrywali do przerwy, ale tym razem nie cieszyli się ze zwycięstwa po końcowym gwizdku. Jose Mourinho z kolei po ostatnich występach wymagał więcej walki od swoich podopiecznych i można powiedzieć, że w końcu to dostał. Na ławce usiedli m.in. Paul Pogba czy Romelu Lukaku, lecz nie odbiło się to na grze z uwagi właśnie na zaangażowanie pozostałych. Portugalski trener po meczu powiedział: "strzeliliśmy cztery bramki, a zremisowaliśmy 2-2!" Chodziło mu o podarowane dwa gole rywalowi. Najpierw błąd popełnił niezawodny jak do tej pory David de Gea, a w drugiej połowie fatalną stratę zanotował Marcos Rojo i nawet jego rozpaczliwy wślizg nie powstrzymał Alexandre Lacazette'a przed wpakowaniem piłki do siatki. United dwukrotnie szybko odpowiadało na trafienia gości. W pierwszej połowie Anthony Martial strzelił swojego siódmego gola w swoich ostatnich siedmiu stratach ligowych, natomiast w drugiej części gry Jesse Lingard wyrównał już 13 sekund po wznowieniu gry. Zwykle w końcówkach meczów na Old Trafford to United ciśnie rywala, lecz ostatnio te standardy uległy zmianie ku smutkowi fanów i w środowy wieczór to Arsenal był bliski zdobycia zwycięskiej bramki. Pierre-Emerick Aubameyang zdobył 10 bramek ze swoich ostatnich 11 celnych strzałów, lecz tym razem skutecznie dwukrotnie w wielkim stylu bronił jego strzały David de Gea. Po tym hicie można zatem napisać, że nie ma przegranego, ale jest dwóch rannych. Mimo wszystko bardziej zadowolony może być Unai Emery. Jego drużyna jest już niepokonana od 20 meczów i utrzymuje nad Czerwonymi Diabłami ośmiopunktową przewagę. 
    CIEKAWOSTKA: 10 – Manchester United stracił u siebie w siedmiu dotychczasowych meczach 10 bramek czyli więcej niż w całym poprzednim sezonie ligowym (9 w 19 meczach). 

    Tottenham 3:1 Southampton
    Czara goryczy w Southampton się przelała i zwolniono Marka Hughesa. Jego następca Ralph Hassenhuttl oglądał swój nowy zespół z trybun. Przeciwnik trafił się jednak wyjątkowo trudny, bo Tottenham. W dodatku wściekły Tottenham, bo po porażce w derbach północnego Londynu z Arsenalem. Były szkoleniowiec RB Lipsk może jednak wyciągnąć kilka pozytywnych wniosków po tym meczu, bo choć Święci czekają na zwycięstwo od ponad trzech miesięcy, a spotkanie ze Spurs ostatecznie skończyło się porażką 1:3, to jego nowi podopieczni postraszyli rywala. Aż 18 strzałów przy 13 gospodarzy to niezły rezultat. Lecz statystyki nie mają większego znaczenia, bo liczy się to, kto kreuje sobie lepsze sytuacje i kto jest wykorzystuje, a w tym przypadku po prostu bardziej wyrafinowany był Tottenham. 
    CIEKAWOSTKA: 9 – Harry Kane miał udział przy dziewięciu bramkach w swoich ostatnich siedmiu meczach przeciwko Southampton (7 goli i 2 asysty).

    >Obserwuj autora na Twitterze<

    PLUS KOLEJKI: Potwór Guardioli
    Niby Liverpool się ich jakoś trzyma, tylko jak długo? Man City zmierza po kolejny tytuł i pytanie, czy ktoś ich pokona? Czy będą Invincibles jak Arsenal w 2004 roku? Póki co nie doznali porażki od 21 meczów, kiedy pokonał ich Manchester United 3-2 na Etihad, a z ostatnich 52 ligowych meczów przegrali dwa! O ich bilansie bramkowym +38 już wspominałem, a inne statystyki są równie porażające: siódme zwycięstwo z rzędu i wspomniane 21 meczów bez porażki, wyrównanie 14 wyjazdowych spotkań bez porażki ustanowione wcześniej też przez Guardiolę od kwietnia do grudnia 2017, z Watfordem dopiero pierwszy raz stracili gola w ostatnich 30 minutach meczu i była to dopiero ich druga bramka stracona w lidze na terenie rywala w bieżącym sezonie. Kolejne rekordy są tylko kwestią czasu. 

    MINUS KOLEJKI: Wyjazdowa gra Cardiff
    Trzy strzelone bramki, jeden punkcik od początku sezonu – tak się nie da utrzymać w lidze. No chyba, że liczą na swoją domową formę, to rzeczywiście. U siebie Walijczykom udało się uzbierać 10 oczek. Mimo wszystko trzeba poprawić się w delegacjach. Do końca tego roku kalendarzowego czekają ich trzy wyjazdy – Watford, Crystal Palace i Leicester City. Ile punktów uciułają swoją siermiężną grą podopieczni Neila Warnocka? 

    "11" KOLEJKI: Fabiański – Schar, Kompany, van Dijk – Mahrez, Loftus-Cheek, Fraser, Snodgrass – Lucas Perez, Wilson, Kane.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Zobacz również

    Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.