Wszyscy ostrzyliśmy sobie zęby na hit Liverpoolu z Manchesterem City, a był kit. Dlatego po weekendzie ponownie najwięcej pisze się o Manchesterze United, który w kapitalnym stylu odrobił dwubramkową stratę w meczu z Newcastle United. W ten sposób posadę uratował Jose Mourinho.
Brighton 1:0 West Ham
Chris Hughton i jego piłkarze potrzebowali zwycięstwa, bo do tej pory udała się im w lidze taka sztuka tylko raz. Przeciwnik trafił się niewygodny, bo West Ham po słabym początku ostatnio zaczął punktować. To się potwierdziło, zawodnicy Manuela Pellegriniego od początku przeprowadzali płynne ataki, lecz to gospodarze za sprawą niezawodnego Glenna Murraya wyszli na prowadzenie. Beram Kayal znakomicie odzyskał piłkę w środku pola, popędził lewym skrzydłem i jego doświadczony kolega z napadu musiał tylko do dostawić nogę. Murray w tym roku kalendarzowym ma na koncie 12 ligowy trafień. Z angielskich graczy tylko Harry Kane (17) oraz Jamie Vardy (14) mają więcej. West Ham dążył do wyrównania, szczególnie ich najbardziej wpływowy gracz, Marko Arnautović mocno naciskał, lecz świetna gra defensywy, zwłaszcza para środkowych graczy tylnej formacji, Lewisa Dunka oraz Shane'a Duffy'ego, którzy dzień przed meczem podpisali nowe kontrakty, sprawiła, że zespół z The Amex dowiózł prowadzenie do końca i zgarnął pełną pulę.
CIEKAWOSTKA: 3 – odkąd Brighton & Hove Albion wróciło do najwyższy szczebel rozgrywkowy w Anglii, rozegrali z West Hamem trzy mecze, wszystkie trzy wygrali, a za każdym razem ekipę rywala prowadził inny trener (Slaven Bilić, David Moyes i Manuel Pellegrini).
Burnley 1:1 Huddersfield
Fani Terierów z utęsknieniem czekają na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie i choć przeciwko Burnley sprawiali lepsze wrażenie, niż ich przeciwnik, to ponownie trzech punktów zdobyć się nie udało. Prowadzenie objęli gospodarze i biorąc pod uwagę fatalną formę strzelecką Huddersfield, można było spodziewać się, że wynik się nie zmieni. Teriery przed tym meczem miały tylko trzy strzelone bramki i każdy po stałym fragmencie gry. Tym razem udało się zdobyć gola z akcji, kiedy to Christopher Schindler celnie uderzył głową po dośrodkowaniu z lewej strony Chrisa Loewa. David Wagner podkreśla, że jego drużyna "ma wszystko, aby się utrzymać" i choć za szybko, aby ich skreślać, to przede wszystkim muszą zacząć więcej strzelać goli i w końcu zanotować trzy oczka. W następnej kolejce będzie o to trudno, bo na ich stadion zawita Liverpool.
CIEKAWOSTKA: Sam Vokes trafił u siebie w lidze pierwszy raz od maja 2017, pierwszy raz od sierpnia 2017 znalazł drogę do siatki w dwóch meczach z rzędu, a cztery z jego ostatnich pięciu goli padły po uderzeniach głową. Walijski napastnik może się cieszyć, że w tym meczu nie wyleciał z boiska, bo swoim łokciem rozciął łuk brwiowy Schindlera.
Crystal Palace 0:1 Wolverhampton
W poprzednim "Plusie Kolejki" chwaliłem Wilki za poczynania po awansie. Każdy kolejny mecz potwierdza, że ich dobry start to nie zbieg okoliczności. Tym razem wygrali na Selhurst Park. W pierwszej połowie mocniej nacierali gospodarze, lecz organizacja gry beniaminka w obronie stoi na najwyższym poziomie. Wilfried Zaha i spółka byli frustrowani całe popołudnie. Dla Roya Hodgsona to tym większy problem, że już czwarty mecz z rzędu nie potrafią u siebie umieścić futbolówki między słupkami. Dodatkowo w drugiej połowie goście zdobyli bramkę po ładnej akcji prawą stroną, kiedy to Raul Jimenez odegrał Mattowi Doherty'emu i boczny defensor zdobył, jak się później okazało, decydującego gola. Orły mogły szybko wyrównać, lecz Rui Patricio najpierw znakomicie obronił strzał z półwoleja lewą nogą Maxa Meyera, a sekundę później jeszcze lepiej spisał się przy dobitce Zahy. Nerwowej końcówki dla gości nie było, bo mądrze utrzymywali się przy piłce i mogli nawet podwyższyć prowadzenie, ale Ivan Cavaleiro trafił w poprzeczkę. To, że w ostatnich pięciu ligowych meczach stracili tylko jedną bramkę, nie jest przypadkiem.
CIEKAWOSTKA: 8 – każda z ostatnich ośmiu bramek Wolverhampton padła w drugiej połowie.
Leicester 1:2 Everton
Starcie środka tabeli. Obie drużyny mają swoje ambicje, lecz tak naprawdę szczytem ich możliwości jest zajęcie siódmego miejsca na koniec rozgrywek. Sobotnią konfrontację lepiej zaczęli przyjezdni z Liverpoolu, kiedy Richarlison wykończył świetną akcję Bernarda. Dopiero pod koniec pierwszej połowy odpowiedzieli gospodarze – rzut rożny miał Everton, Lisy przejęły piłkę, wyprowadziły szybką akcję, Ricardo Pereira wymienił piłkę z Kelechim Iheanacho i skierował piłkę do siatki. Na drugą część spotkania największy wpływ miała druga żółta i w konsekwencji czerwona kartka dla Wesa Morgana w 63. minucie. Kapitan Leicester już raz utrudnił swoim kolegom zadanie w podobny sposób, kiedy wyleciał z boiska trzy tygodnie temu przeciwko Bournemouth. To nierozważne zachowanie doświadczonego defensora i dziwne, bo we wcześniejszych 137 meczach usunięty z boiska był tylko raz. Everton nie mógł z tego nie skorzystać i dzięki Gylfiemu Sigurdssonowi zrobił to w piękny sposób. Islandczyk świetnym przyjęciem piłki zmylił rywala i oddał kapitalny strzał z dystansu w samo okienko. W ten sposób po ośmiu kolejkach oba zespoły zrównały się punktami i mają na koncie po 12 punktów.
CIEKAWOSTKA: 50 – Sigurdsson jest drugim, po Eidurze Gudjohnsenie (55 bramek), Islandczykiem który dobił do 50 bramek w Premier League. Jednocześnie ten gol był jego 19 zdobytym z dystansu – od jego debiutu w angielskiej ekstraklasie żaden zawodnik nie zrobił tego częściej.
Tottenham 1:0 Cardiff
Wszyscy spodziewali się zwycięstwa Spurs z Cardiff u siebie, lecz urodziło się ono w bólach. Tottenham wyjątkowo dobrze radzi sobie przeciwko beniaminkom (35 wygranych i trzy remisy w ostatnich 38 meczach), natomiast Walijczycy nadal czekają na zwycięstwo po awansie. Wydawało się, że przed nimi długi mecz, kiedy już na początku za sprawą Erica Diera gospodarze strzelili gola na 1:0, ale tak nie było. Cardiff miało swoje sytuacje. Ogólnie w tym meczu oddali sześć celnych strzałów, co jest ich najlepszych dorobkiem w bieżącej kampanii. Po Tottenhamie widać było trochę spadek pewności siebie po porażce z Barceloną i przede wszystkim brak kluczowych graczy jak m.in. Dele Alli czy Christian Eriksen. Mimo wszystko zadanie ułatwiła im czerwona kartka o której piszę w "kontrowersji kolejki".
CIEKAWOSTKA: Cardiff jest jedyną drużyną, której Harry Kane nie potrafi zdobyć gola w Premier League.
Watford 0:4 Bournemouth
Dwa tygodnie temu Wisienki przegrały 0:4 z Burnley, choć miały więcej okazji bramkowych. Teraz z kolei wygrały wyjazdowy mecz 4:0, ale historia tego spotkania mogła być inna. Szerszenie lepiej zaczęły tę potyczkę, lecz nie wykorzystały swoich okazji i po szybkiej kontrze stracili pierwszą bramkę. Jednak prawdziwa katastrofa zaczęła się dla nich w 32. minucie, kiedy to Christian Kabasele spowodował rzut karny i wyleciał z boiska. Goście dostali wiatr w żagle i po rzucie karnym przed przerwą dorzucili jeszcze jedną bramkę, a tuż po wznowieniu gry trafili na 4:0. Szczególnie Joshua King i Calum Wilson sieją spustoszenie w szeregach obronnych rywala, ale ze skrzydeł groźnie też atakują Ryan Fraser oraz David Brooks. Dla tego drugiego, młodego gracza ściągniętego latem z Sheffield United za 12 milionów funtów, była to już druga bramka z rzędu. Jeśli dodamy do tego coraz lepiej wyglądającą parę środowych pomocników, Lewisa Cooka i Jeffersona Lermę, Nathana Ake, który stał się liderem obrony oraz Asmira Begovicia, który przestał popełniać błędy w bramce, to mamy odpowiedź dlaczego piłkarze Eddiego Howe'a są na szóstym miejscu w tabeli. Natomiast Watford po imponującym początku sezon zsuwa się w tabeli coraz niżej.
CIEKAWOSTKA: 4 – Bournemouth po raz drugi w erze Premier League zdobyło na wyjeździe cztery bramki (wcześniej w sierpniu 2015 przeciwko West Ham). Są też drugą drużyną, która wygrała na Vicarage Road różnicą co najmniej czterech bramek (też Man City 0-5 w maju 2017 i Man City 0-6 we wrześniu 2017).
Man United 3:2 Newcastle
Co to był za mecz. Newcastle, które nie potrafiło dotąd zdobyć gola na wyjeździe, już w pierwszych 10 minutach trafiło na Old Trafford do siatki dwukrotnie. Mieli okazje nawet podwyższyć wynik, ale raz świetnie interweniował David de Gea, a raz arbiter nie podyktował rzutu karnego po zagraniu ręką Ashleya Younga. Dopiero 20 minut przed końcem meczu Juan Mata strzelił na 1:2, a sześć minut później wyrównał Anthony Martial. Gdy wydawało się, że Newcastle zgarnie chociaż jeden punkt, Alexis Sanchez sprawił w ostatniej minucie, że Old Trafford wybuchło. A może był to odgłos spadającego kamienia z serca Jose Mourinho? Więcej w "Plusie Kolejki".
CIEKAWOSTKA: 8 – to był ósmy gol Juana Maty z rzutu wolnego. Żaden inny gracz Premier League, od jego debiutu w sierpniu 2011, nie strzelił więcej bramek ze stojącej piłki.
Fulham 1:5 Arsenal
Fani The Gunners mieli obawy jak będzie wyglądał ich okres przejściowy po odejściu Arsene Wengera, szczególnie po pierwszych dwóch porażkach z Man City i Chelsea. Jednak od tamtej pory Unai Emery zainspirował swoich podopiecznych do sześciu zwycięstw w lidze z rzędu. Przeciwko Fulham pierwsza połowa była wyrównana czego odzwierciedleniem był rezultat 1:1, lecz w drugich 45 minutach goście rozszarpali wręcz beniaminka. Ataki były szybkie, płynne, a bramkę na 3:1 koniecznie musicie zobaczyć, jeśli nie widzieliście. Przeciwko słabszym zespołom Arsenal daje radę, teraz już tylko pytanie jakie wyniki będą, kiedy przyjdzie im zmierzyć się z klubami z czołówki. Wtedy będziemy mogli realniej ocenić ich szanse na miejsce TOP4. O Fulham więcej w "Minusie Kolejki".
CIEKAWOSTKA: Pierre-Emerick Aubameyang oraz Aaron Ramsey to pierwsi rezerwowi gracze, którzy w erze Premier League jako duet po wejściu na boisko zdobyli bramkę, jak i dołożyli do tego asystę.
Southampton 0:3 Chelsea
Jak to jest wyjść z domu na mecz swojej drużyny i być nastawionym, że twoja drużyna nie wygra? Takie pytanie można już chyba zadać kibicom Świętych. Z ostatnich 15 domowych potyczek wygrali tylko jedną. Przeciwko Chelsea nie było inaczej, lecz nie wiadomo jak potoczyłyby się losy spotkania, gdyby kilka minut przed pierwszym golem dla The Blues, fatalnie z kilku metrów nie spudłował Danny Ings. Zemściło się, kiedy po odbiorze i podaniu Rossa Barkleya bramkę zdobył lider klasyfikacji strzelców, Eden Hazard. To była pierwsza asysta Barkleya w barwach Chelsea, a w drugiej połowie dołożył do tego pierwszego gola. Po rzucie wolnym Williana fantastycznie nożycami na trzeci metr piłkę skierował Oliver Giroud, a były gracz Evertonu tylko dostawił nogę. Barkley wyraźnie odżywa przy Mauricio Sarrim. Menadżer Chelsea po meczu powiedział, że nie tylko on, ale też reprezentacja Anglii będzie miała z niego wiele pożytku, gdyż jest dobry nie tylko fizycznie i technicznie, ale też poprawia elementy taktyczne. Właśnie został powołany przez Garetha Southgate'a. Wracając do meczu, Southampton mieli swoje okazje, lecz świetnie bronił Kepa. Na uwagę zasługuje zwłaszcza interwencja, kiedy na poprzeczkę skierował piłkę pod uderzeniu Nathana Redmonda z dystansu. Bramki jednak gospodarze nie zdobyli, a trafił za to Alvaro Morata na 3:0. Tym samym w ostatnich 26 meczach przeciwko TOP6 Święci ugrali tylko siedem punktów.
CIEKAWOSTKA: Ross Barkley to pierwszy Anglik od czasów Franka Lamparda (ostatni raz 2013), który w jednym meczu zarówno trafił do siatki, jak i asystował dla Chelsea.
Liverpool 0:0 Man City
Mamy dwóch głównych pretendentów do walki o tytuł, w tym roku kalendarzowym w lidze na Anfield było 4:3, a potem oglądaliśmy pasjonujący dwumecz w Lidze Mistrzów. Spodziewaliśmy się zatem kawioru, a dostaliśmy najniższej jakości pasztet rozsmarowany na wczorajszej bułce. Obie drużny wyszły na ten mecz ze zbyt dużym szacunkiem do siebie, żadna nie chciała zaryzykować, a poza tym wyglądali na zmęczonych. Jurgen Klopp mówi, że przeciwko Man City jeden punkt jest dobry, Pep Guardiola pociesza się, że ostatnio na Anfield przegrywali, a teraz nie, ale my, widzowie, dostaliśmy od nich pierwszy raz po prostu słaby mecz. Nikt tutaj nie zasłużył na trzy punkty, choć mało brakowało, kiedy w końcówce Virgil van Dijk sfaulował w polu karnym Leroya Sane. Z jedenastu metrów pomylił się jednak Riyad Mahrez. Swoją drogą dlaczego do rzutu karnego podszedł gracz, który zmarnował pięć z ostatnich ośmiu jedenastek?
CIEKAWOSTKA: 0 – Sergio Aguero po raz 10 zagrał na Anfield i znowu nic nie wpakował do siatki.
>Obserwuj autora na Twitterze<
PLUS KOLEJKI: Powrót Manchesteru United
Coraz większa presja na Jose Mourinho, dzień przed meczem informacja, że zostanie zwolniony niezależnie od wyniku, potem początek meczu i szybkie 0:2 z Newcastle, które pozostaje do tej pory nie miało wygranego spotkania w tym sezonie. Portugalczyk nerwowo szybko zdejmuje Erica Bailly'ego z boiska, wprowadza Juana Matę i na środek obrony przesuwa Scotta McTominaya. Młody gracz sobie nie radzi, United szczęśliwie nie traci kolejnej bramki i już w przerwie kolejna korekta. Za McTominaya wchodzi Marouane Fellaini, cofnięty zostaje Nemanja Matić, a Paul Pogba wciela się w rolę registy. Wychodzi mu to znakomicie. Francuz, choć skonfliktowany z trenerem, dał z siebie wszystko i zagrał jak lider. Piłkarze pokazali, że nie grają przeciwko trenerowi, a jeśli nie mają z nim najlepszych relacji, to przede wszystkim chcą bronić honoru klubu. Ostatnie 20 minut przypomniało kibicom Manchesteru United najlepsze powroty za czasów sir Aleksa Fergusona. Problemów nadal jest sporo, zwłaszcza w defensywie, bo jak nazwać zdjęcie z boiska Bailly'ego i pozostawienie na ławce Victora Lindelofa, ale być może to zwycięstwo będzie początkiem czegoś dobrego. Łatwo na pewno nie będzie, bo dwa następne spotkania to mecze z Chelsea i Juventusem.
MINUS KOLEJKI: Defensywa Fulham
Slavisa Jokanović tak bardzo nastawił się na ofensywę, że chyba zapomniał, iż są tylko beniaminkiem i przede wszystkim powinni myśleć o zabezpieczeniu bramki. W taki sposób pozostają jedyną drużyną bez czystego konta w lidze i stracili najwięcej, bo aż 21 bramek w ośmiu dotychczas rozegranych kolejkach. Serbski trener miesza w tej defensywie co chwilę, rozczarowują nowe nabytki z Alfiem Mawsonem na czele i jeśli szybko nie znajdzie optymalnego ustawienia ostatniej linii, to takich meczów jak 1:5 z Arsenalem, gdzie rywal wchodził w ich pole karne jak nóż w masło, może być więcej.
KONTROWERSJA KOLEJKI: Czerwona kartka Joe Rallsa
Cardiff, choć szybko straciło bramkę, odważnie atakowało na bramkę Tottenhamu. Lecz w 57. minucie ich zapędy ostudziła czerwona kartka dla Joe Rallsa za wślizg w nogi wyprzedzającego go na prawej stronie Lucasa Moury. Czy słuszna decyzja Mike'a Deana? Neil Warnock jest pewien, że nie i oskarżał Harry'ego Kane'a o wywarcie presji na arbitrze. Kane dostał za to, a może bardziej za pretensje do Rallsa za ten faul, żółty kartonik. Ale swój cel, o ile rzeczywiście jego reakcja miała wpływ, osiągnął.
"11" KOLEJKI: Kepa – Bellerin, Coady, Tarkowski, Doherty – Barkley, Pogba, Torreira, Sigurdsson – Hazard, Lacazette.